W piątek 6 marca br. odprowadziliśmy na miejsce wiecznego spoczynku na warszawskich komunalnych Powązkach naszą globtroterską Koleżankę – red. Jadwigę Osiecką. Jej odejście w ostatnim dniu lutego było dla wielu z nas wielkim zaskoczeniem. Dusia, gdyż tak Ją nazywali przyjaciele – zapisała się w naszej pamięci jako dama o wielkiej energii, a także klasie; nie kojarzyliśmy nigdy Dusi z podstępną chorobą. A jednak – do ogólnego żalu po Jej odejściu dołączyło ogromne zdziwienie, że to właśnie do niej dotarła tak szybka śmierć.
W nekrologu córka Karolina podała wiek swej Mamy – 79 lat. I tu znów wielkie zdziwienie, przecież większość naszych Koleżanek i Kolegów nie dałaby jej więcej niż „ około 60-tki”. Elegancja i klasa odejmuje po prostu lat . Na nabożeństwie żałobnym w kościele pw. Św. Józafata (kościół parafialny dla komunalnych, d. wojskowych Powązek) oraz na cmentarzu podczas pogrzebu spotkali się przyjaciele i znajomi Dusi. A było ich wielu, wszak w swym długim, jak się okazuje, życiu zawodowym spotkała mnóstwo życzliwych Jej osób.
Przypomnijmy, że pracowała dość długo w dawnym” Życiu Warszawy” To była dla Niej, jak sama mówiła, doskonała szkoła dziennikarstwa. Warszawę pokochała podobnie, lub nawet bardziej, niż swój rodzinny Kalisz. Telewidzowie zaś widzieli Ją z ekranu Warszawskiego Kuriera Telewizyjnego. W tamtych czasach wielkim problemem dla tysięcy rodzin była sprawa zdobycia mieszkania. Rozwijała się wtedy intensywnie spółdzielczość mieszkaniowa – jako właściwie jedyna droga dla tysięcy rodzin do zamieszkania w „ciasnym, ale własnym”. Dusia zaczęła specjalizować się w problematyce spółdzielczości mieszkaniowej, również w budownictwie.
Sprawy międzynarodowe zainteresowały Ją bliżej, gdy wraz z mężem Andrzejem przebywała na korespondenckiej placówce w Berlinie. Na co dzień widziała na własne oczy dwie fasady: socjalistyczną w Berlinie „demokratycznym, stolicy NRD” oraz fasadę „ kapitalistyczną” po zachodniej stronie berlińskiego Muru. Kochała podróże, zarówno te organizowane prywatnie, jak i z Globtroterem.(W naszym Stowarzyszeniu była członkiem Rady Programowej). Próbowała w ostatnich latach ustabilizować swe życie osobiste. Z panem Asturio stworzyli dobry związek partnerski. Bezgranicznie kochała swą wnuczkę Elę, mieszkającej z mamą Karoliną w kanadyjskim Vancouver.
Chciała zapewnić jej również wykształcenie polskie, równolegle do kanadyjskiego. A teraz wybaczcie, że wprowadzę pewien szczgół osobisty: w 2003 roku, gdy kończyłem moją pracę jako dyrektor Centrum Prasowego PAIIZ, to właśnie Dusia pięknie poprowadziła moją pożegnalną uroczystość, za co byłem i jestem Jej dozgonnie wdzięczny. Ta dozgonna wdzięczność znalazła dziś swój dosłowny wyraz… Dla tych Koleżanek i Kolegów, którzy nie byli na Jej pogrzebie, podaję lokalizację Jej grobu: A-5-10. Spoczywa przy swej Manie i ukochanym mężu Andrzeju. Żegnaj Dusiu i spoczywaj w spokoju, RiP ( requiescas in pace).
Staszek
Zdjęcie: Dusia na wysokim brzegu Niemna w Grodnie podczas jednego z dziennikarskich wyjazdów studyjnych SD-P „Globtroter”. Fot. Cezary Rudziński