Konferencja w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi (aż się prosi o uzupełnienie „oraz Rozwoju Agroturystyki”) miała wiele smakowitych wątków, ale najciekawszy obejmował turystykę degustacyjną. Ważnymi tematami były: żywność ekologiczna, produkty regionalne, rasy rodzime z gospodarstw rodzinnych, inaczej rzecz ujmując – rozwinięcie wraz z kucharzami hasła „rodzima ras najwyższa klasa” i wreszcie zyskujące sławę sady grójeckie. Jednak to prezentacja szlaku turystyczno kulinarnego „Niech cię Zakole” została nagrodzona gromkimi brawami.
Pan Piotr Lenart – pomysłodawca, animator i koordynator tak dynamicznie przedstawił atrakcje Zakola Dolnej Wisły, a więc Szlak Napoleoński wiodący od Ostromęcka – Mozgowiny ku Małej Toskanii w Gzinie, a następnie do Nadwiślańskich Niderlandów mennonitów – Olędrów znad Wisły i Gruczno, znane z największego w Polsce festiwalu smaków. Przez pracowite połączenie wielu elementów przyciągających turystów i dających zarobek miejscowym powstały trzy trasy, wszystkie jedno dniowe, ale z różnym programem kulinarnym i odniesieniami do historii. Raz jest to rok 1812, kiedy wojska napoleońskie przeprawiały się przez Wisłę na wysokości Stary Fordon – Mozgowina k. Ostromęcka i poszukiwanie skarbu pułku napoleońskiego w postaci szkatuły z żołdem.
A cofając się o kilkaset lat można dać się skusić hasłem „Jagnięcina z Gzina najlepsza na nizinach” i wziąć udział w „Biesiadzie Wiślan – Lubożerców”. Jak widać wiele zabiegów organizacyjnych odnosi się do hasła, że turyści przyjeżdżają, aby zjeść coś oryginalnego, lokalnego. Do tego został dodany wybór miejsca z odniesieniem do historii, element gry terenowej i rzecz niebagatelna, a związana z odpowiedzialnością organizatora, która nie kończy się w drzwiach restauracji. Chodzi o zagwarantowanie powodzenia przedsięwzięcia pt. „Niech cię Zakole – niech cię zadziwi, zauroczy, zaintryguje to co piękne i smaczne, a zwłaszcza potrawy z wykorzystaniem starych receptur”. I koordynator chcąc mieć pewność, że receptury sprzed lat sprawdzą się, najpierw przeprowadził wiele warsztatów dla kucharzy i konsumentów po to, aby nie było nieprzyjemnego zderzenia praktyki z historią.
Taki wysiłek mogę porównać do austriackiego „Bregenckiego Szlaku Sera”, gdzie do współpracy wciągnięto 144 podmioty, a zakres tematyczny jest dużo szerszy niż głosi to tytuł. Wracając do konferencji mającej pełny tytuł „Rasy rodzime, ekologia, współpraca” trzeba wybić ostatni człon tego tytułu. Wszyscy powtarzali zdanie, że przede wszystkim współpraca przyniesie pomyślne rezultaty.
Zarówno przedstawiciele Instytutu Zootechniki – PIB, jak i Stowarzyszenia „Polska Ekologia” podkreślali wagę współpracy. Taki też głos płynął od zaproszonych fachowców z naprawdę dużym autorytetem m.in. z „Akademii Kulinarnej Sadkiewicz” i z Polskiej Izby Produktu Regionalnego i Lokalnego, czy Stowarzyszenia Sady Grójeckie. Dzięki niemu „sielski smak jabłek grójeckich” poznają nie tylko goście obchodów Światowego Dnia Jabłka, ale i zagraniczni konsumenci. Kończąca konferencję degustacja produktów ekologicznych ( właśnie z ras rodzimych) zaprezentowanych przez ZM Jasiołka z Dukli była dobrym i smacznym potwierdzeniem znaczenia starannej realizacji receptur przekazywanych z dziada pradziada przy wsparciu naukowców.