Na niewysokim wzgórzu górującym nad doliną rzeki Araks stanowiącej granicę między Armenią i Turcją, w miejscowości Lusart, zaledwie 8 km na południe od miasta Artaszat, wznosi się obronny klasztor Chor Wirap, co znaczy Głęboki Loch. Do stołecznego Erewania jest stąd 40 km. Zaś do szczytu biblijnej góry Ararat (5165 m n.p.m.) w linii prostej zaledwie 30 km. Przy dobrej pogodzie i widoczności, a tej drugiej dzisiaj brakuje, gdyż wyższy szczyt sławnej góry szczelnie otulają chmury, a niższy tylko czasami wyłania się z nich, jest to najpiękniejszy widok na szczyt, na którym według Biblii osiadła Arka Noego.
U STÓP BIBLIJNEGO ARARATU
Wrażenie podobno jest niesamowite, gdyż Chor Wirap położony jest na wysokości niespełna tysiąca metrów n.p.m., różnica między nim i szczytem góry wynosi więc ponad 4 kilometry. Niestety widok ten oglądam tylko na zdjęciach mając w pamięci Ararat widziany z innego miejsca przy znakomitej pogodzie przed laty.
Ale świetnie widoczna dziś jest granica, ludzie pracujący w polu po jej obu stronach, a u podnóża świętej góry także tureckie bazy wojskowe. Monastyr nad więziennym lochem jest jednym z najświętszych miejsc Apostolskiego Kościoła Ormiańskiego, celem licznych pielgrzymek oraz wycieczek turystycznych.
To tu, w dostępnym do zwiedzania lochu o głębokości do 6 m, więziony był i torturowany przez srogiego króla Trdata III, za głoszenie religii chrześcijańskiej, przez 13 lat, od roku 288 do 301, św. Grzegorz Oświeciciel. Aż do momentu, gdy wyleczył władcę z ciężkiej choroby, a ten dał się przekonać do nowej wiary i ochrzcić wraz z rodziną, a następnie ludem.
I w ten sposób w roku 301 Armenia stała się pierwszym państwem świata, które przyjeło chrześcijaństwo jako religię państwową. Dodam, że więzienny loch św. Grzegorza jest dostępny dla wszystkich chętnych aby do niego zejść.
Z INSPIRACJI… HABNNIBALA
Powinny korzystać z tego jednak tylko osoby bardzo zdrowe fizycznie i psychicznie, nie cierpiące na klaustrofobię oraz nie bojące się znacznego ograniczenia dostępności tlenu. Zejście jest bowiem pionowe, wąskie, a na dole płoną świeczki. Chętnych do zejścia nie brakuje, część z nich nie jest jednak w stanie samodzielnie wyjść, a ewakuacja ich jest utrudniona i zabiera sporo czasu.
Miejsce to ma o wiele dłuższą historię, niż pobyt w nim św. Grzegorza. Wcześniej znajdowała się tu jedna z wczesnych ormiańskich stolic – Artaszat założona około 180 r. p.n.e. przez króla Artaszesa I, założyciela dynastii Artaszesydów. Zniszczył ją w latach 30-tych IV w n.e. perski król Szapur II z dynastii Sasanidów.
Ze stolicy Artaszesydów zachowało się trochę ruin, ale współczesne miasto o tej samej nazwie położone jest, jak już wspomniałem, 8 km na północ od klasztornego wzgórza. Według legendy do założenia w tym miejscu stolicy Artaszesa I zainspirował… Hannibal. Tak, ten sławny wódz Kartaginy, który w walce z Rzymem na słoniach przekroczył Alpy.
A pokonany schronił się w okolicach Araratu i spędził tam ostatnie lata życia. Natomiast klasztor Chor Wirap liczy swoje dzieje od roku 642. To wówczas na miejscu więzienia św. Grzegorza Oświeciciela katolikos Narses III zbudował kaplicę pod wezwaniem tego świętego – Surb Gevork.
KOŚCIÓŁ MATKI BOŻEJ I KAPLICA NAD LOCHEM
Otoczony kilkumetrowej wysokości kamiennym murem obronnym z basztami klasztor powstał tu jednak dopiero w XVII wieku. Jego centralne miejsce zajmuje kościół Surb Astvatsatsin – p.w. Matki Bożej. Niewielki, wzniesiony w pięknym, klasycznym stylu ormiańskiej architektury sakralnej, ale bez znanych z wielu innych świątyń dekoracji w postaci kamiennych płaskorzeźb.
Przyległa do tej świątyni kaplica stoi bezpośrednio nad lochem św. Grzegorza i z niej jest do niego zejście. Poza tym wewnątrz murów obronnych znajduje się kilka budynków klasztornych i gospodarczych. W przeszłości klasztor Chor Wirap był przez pewien czas siedzibą katolikosa – patriarchy Wszystkich Ormian, a także seminarium duchownego. Obecnie pielgrzymom i turystom proponowane jest, za niewielką opłatą, symboliczne „wypuszczanie na wolność” gołębi.
Z klasztornego wzgórza, a także ze szczytu południowego muru, roztacza się piękna panorama okolic zarówno po ormiańskiej jak i tureckiej stronie granicy.
Zwłaszcza widoki na Dolinę Araratu, a w momentach, gdy jest ona widoczna, także na słynną biblijną górę. Jest to więc jedno z miejsc, które, będąc w Armenii, koniecznie trzeba zobaczyć.
Zdjęcia autora
Autor uczestniczył w podróży studyjnej po Armenii zorganizowanej przez warszawskie biuro podróży „Bezkresy” i Seven Days Travel Company z Erewania.