Po „covidowej” przerwie, Ambasada Szwajcarii w Polsce zorganizowała 1 lipca, na powitanie lata, Piknik Szwajcarski. Podobnie jak poprzednio w Dolince (nazywanej też Doliną) Szwajcarskiej w Warszawie, znajdującej się w pobliżu siedziby przedstawicielstwa Konfederacji Helwetów w naszym kraju w Alejach Ujazdowskich.
Dolinka Szwajcarska i jej lokalizacja nie zawsze kojarzona jest nawet przez wielu warszawiaków. A jest to miejsce historyczne, z ciekawą przeszłością. Obecnie, od II wojny światowej, niewielki park między Alei Róż i ul. Chopina, „cofnięty” od Alei Ujazdowskich. Niegdyś rozległy teren, stanowiący część dawnego Ujazdowa, po drugiej stronie taktu prowadzącego do, położonych po jego wschodniej stronie, Łazienek Królewskich i dalej do Wilanowa.
W 1768 r. król Stanisław August Poniatowski podarował te tereny zakonowi bazylianów pod warunkiem, że wybudują na nim kościół i konwikt dla młodzieży pochodzącej z Rusi. Stanowiło to początek późniejszej Doliny Szwajcarskiej. Bazylianie, przy finansowej pomocy króla, rozpoczęli budowy, ale pieniędzy jednak nie starczyło. Urządzili więc w tym miejscu składy drewna, wapna i innych materiałów budowlanych.
Wkrótce zrezygnowali jednak z darowizny, a dolina ponownie stała się częścią Ujazdowa. Drugi etap jej historii rozpoczął się w 1825 r., gdy tereny te przejął w wieczystą dzierżawę kpt. saperów WP Stanisław Śleszyński. Zbudował na nim pałacyk zaprojektowany przez arch. Antonio Corazziego oraz ogród owocowy, a następnie park, z pawilonami w stylu „szwajcarskim” – od nich pochodzi prawdopodobnie nazwa Dolinki, udostępniony w 1827 r. publiczności.
Późniejsze dzieje Doliny były bogate. W drewnianych pawilonach były kawiarnie, handlowano piwem, kiełbasami i cukrami. W alejkach grywały orkiestry, park w stylu krajobrazowym odwiedzany był licznie. Kolejni właściciele tego terenu zbudowali w nim największy w Warszawie gmach koncertowy – Salon Wielkiej Alei.
Z czasem powstała też duża restauracja, a w parku, do którego w latach osiemdziesiątych XIX w. dojeżdżał tramwaj konny, występowali magicy, połykacze ognia, jasnowidze itp. Organizowano też wystawy, np. w 1881 r. ogrodniczą oraz konkursy. Zimą Dolina Szwajcarska zamieniała się w wytworne, popularne lodowisko.
W lecie działały korty tenisowe, organizowano targi owocowe i jarmarki, a także korowody kwiatowe. Powstała letnia sala koncertowa oraz Cyrk Letni, ale rozpoczęła się też parcelacja terenu pod budownictwo kamienic i wytyczanie nowych ulic. W latach międzywojennych były tu przede wszystkim tereny sportowe.
Podczas II wojny światowej, a zwłaszcza Powstania Warszawskiego, to, co stało w Dolinie, zostało kompletnie zniszczone. Po wojnie zaś powstała dzielnica ambasad, zaś po zbudowaniu gmachu Komitetu Warszawskiego PZPR resztka parku oddzielona została od Al. Ujazdowskich. W latach 1998-2003 organizowano w nim konkursy teatrów ogródkowych.
Obecnie jest to niewielki park w centrum miasta. Z alejkami, ławeczkami, fontanną, a także dwoma pomnikami: gen. Stefana Roweckiego „Grota” ustawiony w 2005 r. koło wejścia do Dolinki
I przy jednej z alejek, wzniesiony w 2016 roku, Henryka Sławika i Józsefa Antalla dyskutujących na ławeczce. W takiej scenerii odbył się tegoroczny Szwajcarski Piknik.
Na głównej alei stanęły, pod namiotowym dachem, stoliki dla stojących konsumentów, na których wyłożono bezpłatne mapki i widokówki promujące atrakcje turystyczne Szwajcarii, a także czerwone czapeczki z jej symboliką. W końcowej części Dolinki ustawiono, też pod płóciennymi dachami, 3 duże stanowiska gastronomiczne.
Z bezpłatnymi napojami chłodzącymi, winami i kilkoma gatunkami piw oraz „innowacyjnymi” – czytaj roślinnymi – przekąskami i gorącym daniem: ryż z czymś przypominającym, niestety, nie smakiem, bo bezmięsny, gulasz. I stoisko polsko – szwajcarskiego gospodarstwa ekologicznego „Hruby” z Grzybowa, w którym można było kupić (także w niewielkich ilościach „na skosztowanie”) sery, chleb i inne wytwarzane w nim artykuły spożywcze.
Mimo upalnego dnia, o godz. 17.00 gdy rozpoczął się piknik, temperatura znacznie przekraczała 30°C, zainteresowanie nim było spore. Poza możliwością skosztowania lub wypicia czegoś lub zrobienia zakupów, gościom, zwłaszcza rodzinom, także z małymi dziećmi, czas umilali klowni: na szczudłach oraz żonglujący pałeczkami. Zorganizowali oni m.in. ogromną skakankę, z której korzystała głównie młodzież.
Na alpejskim rogu grał polski wykonawca. Gospodarz pikniku, J.E. Ambasador Szwajcarii w Polsce Pan Jűrfg Burri powitał gości, mówią m.in. o dobrych stosunkach politycznych i gospodarczych polsko – szwajcarskich, atrakcjach jego kraju, a także problemach, jakie stwarza wojna rosyjsko – ukraińska. Zdrową żywność promowali jej producenci i amatorzy. W sumie było bardzo sympatycznie i rodzinnie.
Zdjęcia autora