SŁOWACJA: OD TATR DO TOKAJU

Koszyce, drugie po względem wielkości, bogate w zabytki i atrakcje miasto Słowacji, obchodziło już po raz szósty doroczne Święto Wina. Równocześnie przygotowuje się ono do roli Europejskiej Stolicy Kultury w roku 2013. Z okazji tej zaprosiło niewielkie grono zagranicznych dziennikarzy.
 
Trójkę polskich – w tym przedstawiciela naszego portalu – zawiózł tam dyrektor Narodowego Centrum Turystyki Słowackiej w Polsce Ján Bošnovič. Na miejscu dołączyła do nas dwójka kolegów z Pragi i jeden z Berlina. Była to krótka, ale bardzo ciekawa podróż, której nie da się opisać w jednej relacji.
 
Na początek piszę więc o trasie, którą przejechaliśmy po Słowacji od Tatr do tokajskiego regionu winiarskiego oraz o czterodniowym festiwalu wina, a także wybranych obiektach Koszyc.
 
O zabytkach tego pięknego miasta, jego przygotowaniach do europejskiej stołeczności w dziedzinie kultury, o rewelacyjnym tokajskim regionie winiarskim Słowacji, a także na inne tematy napiszę wkrótce.
 
 
 
POLE GOLFOWE Z ŁOMNICĄ W TLE
 
Zaraz po „przeskoczeniu” granicy zrobiliśmy krótki postój w Wielkiej Łomnicy aby zobaczyć najpiękniejszą panoramę Tatr – od południa. Mimo lekkich zamgleń, doskonale widoczny był masyw Wysokich Tatr z górującym szczytem Łomnicy (2632 m n.p.m.), Kieżmarskim (2.558 m n.p.m.) i sąsiednimi niższymi, a także leżące na wschód od nich Tatry Bielańskie.
 
Oglądałem tę panoramę w ciągu wielu lat już dziesiątki razy, zawsze z zachwytem. Patrząc teraz przypomniałem sobie jak w młodości wchodziłem wraz z dwoma studentami z Pragi na szczyt Łomnicy następnego dnia po „zdobyciu” najwyższego tatrzańskiego szczytu – Garłucha (Gerlachovský štit, 2.655 m n.p.m.).
 
Pokonując na własnych nogach największą dotychczas różnicę poziomów jednego dnia – dwukrotnie, w gorę i w dół ponad 1700 m n.p.m. – z kempingu w Starej Lesnej. I mając jeszcze siły aby następnego wybrać się na położone w zachodniej części Tatr Wysokich jezioro Szczyrbskie oraz sławny, chociaż „tylko” 2.494 metrowej wysokości Krywań.
 
Z Wielkiej Łomnicy, podobnie jak kilku innych miejscowości położonych u podnóża po południowej stronie Wysokich Tatr, są nie tylko wspaniałe widoki na te góry, ale obecnie także inna atrakcja: pola golfowe. Przyciągające coraz liczniejszych amatorów tego sportu także z Polski.
 
Dzięki połączeniom lotniczym do Popradu z Warszawy, a wkrótce także z Gdańska i Poznania oraz krótkiego tu dojazdu z lotniska, można błyskawicznie znaleźć się na polu golfowym i relaksować się przy pomocy kijka i białej piłeczki kierowanej do dołków. W scenerii jakiej, niestety, nie mamy w Polsce. Zatrzymaliśmy się w pobliżu 4* Hotelu International dysponującego dużym, profesjonalnym polem golfowym o 27 dołkach czynnym od marca do października.
 
W zimie zamieniane jest ono na teren narciarstwa biegowego. Przy hotelu tym są również mniejsze pola treningowe, symulatory do ćwiczenia tej gry, trenerzy, szkółka golfowa dla dzieci. W obiekcie ponadto sale konferencyjne, bary, restauracja, wellnes i centrum fitness z bogatą ofertą, teren zabaw dla dzieci itp. Więcej szczegółów na ten temat znaleźć można na: www:golftatry.sk.
 
NAJSTARSZY HOTEL NA SŁOWACJI
 
Spod Tatr szybko przejechaliśmy doskonałymi słowackimi drogami do Koszyc, gdzie czekała nas kolejna niespodzianka. Nocleg nie w mieście, lecz w odległym o 4 km od jego centrum, najstarszym na Słowacji, 4* Hotelu Bankov. Obecnie jednym z 10-ciu w tym kraju należących do stowarzyszenia Historyczne Hotele Słowacji. O bardzo ciekawej przeszłości oraz atrakcyjnym współcześnie.
 
Według starej legendy miejsce to odkrył pątnik Bankó w roku 1630. Dzięki tutejszej wodzie mineralnej wyleczył sobie wzrok. Już nie z legendy, ale faktów historycznych wynika, że początki zorganizowanego ruchu podróżnych do tutejszych źródeł wód leczniczych sięgają roku 1703. Wówczas to miasto Koszyce postawiło przy nich pierwszy drewniany budynek.
 
Już w roku następnym został on jednak zniszczony podczas walk kuruców – anty habsburskich powstańców Ferenca (Franciszka) II Rakoczego z wojskami cesarskimi. Miasto nie dysponując na to środkami, pozwoliło w 1705 roku postawić nowy obiekt uzdrowiskowy prywatnemu przedsiębiorcy Janowi Pinterowi. Stał się on bardzo popularny wśród pątników.
 
W 1765 roku zbudowano dla nich kaplicę Świętego Krzyża, która obecnie stanowi część przybudowanego do niej Hotelu Bankov. Budowa tego, najstarszego z czynnych nadal hoteli na Słowacji zakończyła się w roku 1869. Zrealizował ją, według projektu Michala Répaškého, sławny koszycki budowniczy Peter Jakab. Hotel miał 22 izby, pomieszczenia kąpielowe oraz restaurację.
 
Jego pierwszej rekonstrukcji dokonano po 60 latach eksploatacji – na początku lat 30-tych XX wieku. Niestety poszukiwawcze prace górnicze na wzgórzu spowodowały zniszczenie źródeł wód mineralnych. Kolejna rekonstrukcja w latach 1994-1996 przyniosła jego autorom i wykonawcom wysoko cenioną Nagrodę Jurkoviča, a hotelowi tytuł Budynku Roku 1997.
 
W 2007 roku rozbudowa pozwoliła powiększyć ilość luksusowych pokoi o 10, a łóżek do obecnych 70. Obecnie hotel oferuje miejsca w 17 pokojach standardowych, 8 superior, 2 de luxe oraz apartamentach: biznesowym i prezydenckim. Ponadto restaurację i kawiarnię „Lujza”, restaurację i kawiarnię ogrodową „Garden Restaurant”, kilka saloników, centra: relaksu i wellnes, a w odległości 4 km klub golfowy „Alpinka” z 9–dołkowym polem.
 
W ramach noclegu jest nie tylko śniadanie, ale także dowóz gości do i z centrum miasta taksówkami współpracującej z hotelem firmy VIP taxi. Więcej informacji o tym hotelu znajduje się na stronie: www.HotelBankov.sk. Aktualnie w jego korytarzach, restauracji i salach koszycka Galeria U Anjela ( www.galeriauanjela.sk) prezentuje pod tytułem „Labirynt serca” bogatą kolekcję malarstwa i rzeźby Nikolaja Fed’koviča.
 
JAK TO BYŁO Z „BRATANKAMI” ?
 
Poznawanie Koszyc i atrakcji miasta rozpoczęliśmy od degustacji znakomitych słowackich win w barze i sklepie winiarskim Villa Cassa. Jego nazwa nawiązuje do starej, jeszcze rzymskiej. Właściciel Vladimir Čuchran przedstawił nam swoją winotekę którą prowadzi od 7 lat. Jest w niej bogaty wybór win miejscowych, morawskich od sąsiadów z Republiki Czeskiej, a także wielu z całego świata.
 
Nasz gospodarz przybliżył nam dzieje winiarstwa na ziemiach słowackich, które – przypomnę – przez 10 wieków, aż do roku 1918, wchodziły w skład Królestwa Węgier, a później wraz z nim, do Cesarstwa Austrowęgierskiego. Najstarsza wzmianka o winach słowackich pochodzi z roku…89 naszej ery.
 
Dodam, że popularne od średniowiecza na polskich dworach królewskich i książęcych, a później także bogatych szlacheckich a nawet mieszczańskich słynne „węgrzyny” czyli wina węgierskie, pochodziły w niemałym stopniu z ziem słowackich. Zwłaszcza regionu tokajskiego, którego niewielka część znajduje się obecnie także na Słowacji.
 
A słynne powiedzenie „Polak Węgier dwa bratanki i do szabli i do szklanki” dotyczy przede wszystkim Słowaków, w kontaktach z którymi, w odróżnieniu od rodowitych Węgrów, nigdy nie mieliśmy bariery językowej. Tylko podobnie jak Polaków czy Białorusinów mieszkających na ziemiach Wielkiego Księstwa Litewskiego nazywano potocznie Litwinami, tak obywateli Królestwa Węgier: Słowaków, Serbów, Sasów Siedmiogrodzkich, Łemków itd. nazywano Węgrami.
 
Wróćmy jednak do słowackich win. Najwięcej winorośli uprawia się i produkuje z nich wina w zachodnich i południowych regionach kraju. A tu, na południowym wschodzie, najsławniejsze wina tokajskie. Usłyszeliśmy o gatunkach słowackich win, w tym wielu znanych z innych krajów europejskich, gdyż pochodzących z tych samych odmian winorośli.
 
WINA, BURCZAK I SMAKOŁYKI
 
A także o bardzo popularnym na Słowacji, a u nas praktycznie nieznanym burczaku. Jest to sok winogronowy w trakcie fermentacji, bardzo smaczny i orzeźwiający. Spośród win słowackich 32 producentów które znajdują się w winotece Villa Cassa, degustowaliśmy kilka. Oczywiście z odpowiednim wprowadzeniem, informacjami, a następnie zwyczajowym ceremoniałem.
 
Następnie po krótkim spacerze ulicami koszyckiego Starego Miasta mieliśmy kolację ze smakołykami kuchni słowackiej w jednej z najbardziej znanych tutejszych restauracji Villa Regia. Stylowej, działającej od 2002 roku przy Rynku Dominikańskim – parę kroków od Hlavneho námesti – Placu Głównego.
 
Jest to nie tylko restauracja, ale także niewielki 3* pensjonat z siedmioma pokojami oraz 13 łóżkami, plus – w razie potrzeby – 3 przystawkami. Po kolacji odbyliśmy jeszcze jeden krótki spacer po nocnym już Starym Mieście. Głównym celem naszego przyjazdu do Koszyc był jednak udział w organizowanym tu od 6 lat Święcie Wina. 
 
W br. trwało ono od 13 do 15 września z bogatym programem mającym na celu nie tylko promocję słowackich win, ale i – oczywiście – miasta. Tegoroczne upłynęło pod hasłem „Gdzie nowoczesność łączy się z tradycją”. Stanowiło bowiem połączenie tradycyjnego winiarstwa z degustacjami win. Festiwal ten odbywał się w dwu miejscach na Starym Mieście.
 
Przy Dolnej Bramie w pobliżu gotyckiej katedry św. Elżbiety oraz na ulicy Pri Mikulašovej väznici. W Święcie uczestniczyło ponad 30 producentów win słowackich, winiarze z węgierskiego Tokaju oraz importerzy win z rożnych krajów świata. Głównym miejscem był jednak podziemny, archeologiczny kompleks muzealny przy Dolnej Bramie.
 
CO MOŻNA DOSTAĆ ZA 7 EURO ?
 
W rozległych pomieszczeniach dawnych piwnic i fundamentów tej części miasta swoje stoiska rozmieścili przede wszystkim winiarze, ale także wytwórcy serów i innego jedzenia. Grała też ludowa kapela. Ciekawie rozwiązano kwestię wstępu oraz płacenia za pite bądź degustowane wino.
 
Każdy chętny płacąc 7 euro otrzymywał plastykową opaskę na nadgarstek upoważniającą do nieograniczonej liczby wejść przez cały czas festiwalu. Ponadto na szyję torebkę z tkaniny z paseczkiem, a w niej kielich do wina z logo festiwalu oraz żetony na kwotę 6 euro. Tylko nimi bowiem można było płacić za wino.
 
Zarówno zamawiane do kieliszka, jak i – znacznie rzadziej – kupowane od producentów w butelkach. Oczywiście to oni wyznaczali cenę za każdy rodzaj bądź gatunek wina, porcję burczaku, sera itp. Gdy komuś zabrakło żetonów, banknoty bądź monety euro mógł wymienić na miejscu w kasie.
 
Posiadanie przez uczestników degustacji własnych kieliszków rozwiązywało problem mycia ich ogromnych ilości i zapewniało higienę. Każdy mógł wypłukać wodą swój przed próbowaniem innego rodzaju wina. Impreza cieszyła się ogromnym zainteresowaniem, zwłaszcza wieczorami. Producenci informowali o cechach sprzedawanego wina, oferowali informacyjne ulotki itp.
 
Na części placu znajdującej się nad Muzeum Archeologicznym na estradzie odbywały się występy artystyczne. Zarówno muzyki i tańca ludowego, jak i Jazz Bandu. Były pokazy wyciskania moszczu z winogron, sztukę szabrażu, winiarskie quizy itp. Obserwować to można było, lub po prostu słuchać, siedząc na ustawionych ławach.
 
W pobliżu zorganizowano także 3 edycję Targów Staromiejskich, na których swoje wyroby oferowali rzemieślnicy i artyści. Uwagę zwracali wytwory ludowych instrumentów muzycznych prezentując ich dźwięk, rzeźb w drewnie, ceramiki, tkanin itp.
 
POCHÓD WOKÓŁ KATEDRY
 
Natomiast na ulicy pri Mikulašovej väznicy, gdzie wina prezentowało 12 najlepszych winiarzy słowackich oraz importerów win zagranicznych, biesiadowano bezpośrednio na powietrzu oraz pod rozstawionymi na wypadek deszczu namiotami. Dodam, że jest to miejsce w Koszycach również wyjątkowe, gdyż znajduje się tam kościół kalwiński i zabytkowe kamienice. Także tam grała orkiestra, ale jazzowa.
 
Pewnym zaskoczeniem dla nas było oficjalne otwarcie Święta Wina nie pierwszego, lecz dopiero drugiego dnia popołudniu. Rozpoczęte pochodem miejskich notabli i oficjalnych gości, zespołów muzycznych itp. Zaczął się on wyjściem z gmachu ratusza burmistrza (primatora) i jego zastępców w oficjalnych strojach i nakryciach głów wzorowanych na średniowiecznych.
 
Towarzyszyli im goście oficjalni, działacze samorządowi i urzędnicy. Oficjeli powitał z zaprzężonego w konie wozu wiozącego orkiestrę mistrz ceremonii również w zabytkowym stroju, po czym ruszył pochód, do którego dołączyły dzieci niosące kosz z winogronami, orkiestra przebierańców z afrykańskimi rytmami oraz inni chętni.
 
Po okrążeniu katedry burmistrz, przewodniczący rady miejskiej, starosta oraz mer portugalskiego miasta partnerskiego i zaproszona przedstawicielka ukraińskiego Użhorodu zaproszeni zostali na oficjalne otwarcie Święta i degustację świeżego słowackiego wina. A po tym były występy artystyczne, koncerty, degustacje w podziemiu i na wspomnianej już ulicy, zakupy na stoiskach Targów Staromiejskich itp.
 
Udział w Koszyckim Święcie Wina było najważniejszym, ale nie jedynym punktem programu naszego pobytu w Koszycach. Większość jednego z dni zajął nam wyjazd do tokajskiego regionu winiarskiego i zapoznanie się w nim z winnicami oraz produkcją win zarówno przez dużego, jak i kilku małych wytwórców. Ale o tym napiszę wkrótce osobno. Natomiast w mieście gospodarze przygotowali dla nas kilka atrakcji.
 
SÁNDOR MÁRAI, MUZEUM WSCHODNIEJ SŁOWACJI I SYNAGOGA
 
Jedną z nich była wizyta w placówce poświęconej Sándorowi Máraiowi (1900 – 1989, prawdziwe nazwisko Grosschmid), węgierskiemu powieściopisarzowi i eseiście urodzonemu w Koszycach. Który pozostał koszyczaninem do końca życia mimo wyjazdu z niego w 1928 r. do Budapesztu, a następnie w 1948 za granicę – od 1952 r. mieszkał w USA.
 
Uważany jest on za pisarza tego miasta o którym pisał symbolicznie, porównywanym pod tym względem z Franzem Kafką. Obejrzeliśmy, oprowadzeni przez przewodniczkę, poświęconą mu wystawę biograficzną oraz niektóre wydania jego książek. Dodam, że w Koszycach jest 9 miejsc związanych z nim.
 
Od domów w których urodził się i mieszkał, budynku gimnazjum w którym uczył się, poprzez cukiernię Megay (obecnie restauracja Carpano) gdzie poznał przyszłą żonę Lolę, hotel Europa w którym zatrzymał się podczas wizyty w Koszycach w 1941 roku i wzgórza otaczające Bankov – po wzniesiony mu w 2004 roku pomnik dłuta Pétera Gáspára.
 
Przedstawia on postać pisarza siedzącego na krześle, a vis a vis niego również brązową ławeczka dla jego „rozmówców”. Uczestniczyliśmy też w prezentacji przygotowań Koszyc do roli Europejskiej Stolicy Kultury w 2013 roku – ale to również osobny temat.
 
Podobnie jak obchodzące w br. 140 – lecie działalności Muzeum Wschodniej Słowacji mieszczące się w secesyjnym gmachu byłego sztabu dywizji i koszar. Odwiedziliśmy też w towarzystwie artysty malarza Viktora Ševčika remontowaną obecnie pod jego nadzorem synagogę. Po zakończeniu jej rewaloryzacji – na razie udało się odnowić ją tylko z zewnątrz, trwają przygotowania do remontu podłogi, na odnowienie malowideł ściennych nie ma jeszcze środków – mieścić się w niej będzie galeria sztuki współczesnej, na górnych balkonach zaś wystawa Holocaustu.
 
LEWOCZA – MIASTO MISTRZA PAWŁA
 
Zwiedziliśmy też Stare Miasto i jego najcenniejsze zabytki, w tym przechodzącą dosyć gruntowny remont wewnątrz oraz częściowo z zewnątrz katedrę św. Elżbiety. Ale to jest znowu temat na osobną prezentację.
 
W drodze powrotnej do Polski zatrzymaliśmy się jeszcze na krótko w jednym z najpiękniejszych słowackich miast (Lista UNESCO) – Lewoczy, aby obejrzeć odrestaurowany ratusz i liczne zabytkowe kamieniczki.
 
Ale i sporo, łącznie z kościołem św. Jakuba w którym są sławne gotyckie ołtarze Mistrza Pawła, czekających na przywrócenie im dawnej świetności. W sumie był to więc bardzo ciekawy i udany wyjazd potwierdzający tylko, że do kraju naszych południowych sąsiadów warto jeździć oraz poznawać zarówno jego zabytki i krajobrazy, jak i sympatycznych oraz życzliwych nam mieszkańców z którymi łatwo się porozumieć bez tłumacza.
 
Oczywiście również miejscową kuchnię, znakomite wina i inne atrakcje. No i wypoczywać, zwłaszcza aktywnie, na szlakach górskich i nizinnych, trasach narciarskich, polach golfowych, ścieżkach rowerowych itp. Bardziej szczegółowo, jak już wspomniałem na wstępie, o niektórych miejscach i zabytkach w których byliśmy podczas tej podróży, napiszę wkrótce.
 
Zdjęcia autora

Komentarze

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top