NIEMCY: GARMISCH – PARTENKIRCHEN, ZIMOWA STOLICA KRAJU

NIEMCY: GARMISCH – PARTENKIRCHEN, ZIMOWA STOLICA KRAJU

 

Dość trudne do wymówienia Garmisch-Partenkirchen to połączenie nazw dwóch bawarskich wiosek, położonych w dolinie Loisach, które oddzielone były od siebie rzeką Partnach.

 

Na rozkaz Hitlera, na rok przed planowanymi igrzyskami olimpijskimi w 1936 roku, miejscowości połączono w jedno miasteczko. Od pierwszych igrzysk miasteczko stale rozwija się pod względem atrakcji sportowych i turystycznych.

 

Obecnie uważane jest za zimową stolicę Niemiec z kilkudziesięcioma kilometrami świetnie przygotowanych tras narciarskich.

 

PRZED ZNANĄ SKOCZNIĄ

 

Parkujemy przed skocznią narciarską, na której za chwilę ma rozpocząć się trening. Jest koniec grudnia, tradycyjnie 1 stycznia rozegrany będzie tu Turniej Czterech Skoczni. Przed kasą biletową stoi tłum kibiców pragnących zobaczyć treningowe loty swych idoli. Skocznia powstała w 1935 roku z okazji igrzysk. Podczas inauguracyjnego konkursu padł rekord – Norweg Rolf Kaarby skoczył 70 m! Obecnie zimowy rekord skoczni należy do Szwajcara Simona Ammanna i wynosi 143,5 m.

 

Skocznia była wielokrotnie przebudowywana. W 1950 roku na przykład przedłużono rozbieg z 70 do 108 m. W 1955 drewnianą wieżę sędziowską zastąpiono szklano – stalową. Ostatnich zmian za 2 mln marek dokonano w 1996 roku dostosowując profil skoczni do najnowszych wymagań. Jednak po sezonie 2006/2007 postanowiono zburzyć stary obiekt (jego rekordzistą była Adam Małysz, który skoczył 129,5 m) i w jego miejsce wybudować nowy.

 

Pierwsze konkursowe skoki odbyły się tu w grudniu 2007 roku, a zwycięzcą był Martin Schmitt (135,5 m). Obecnie Skocznia Olimpijska w Garmisch-Partenkirchen to jeden z najnowocześniejszych obiektów na świecie. Przyglądamy się zawodnikom pochodzącym z różnych krajów, bezskutecznie szukamy Polaków i ruszamy dalej.

 

 

DOMY Z HISTORIAMI OBRAZKOWYMI

 

Spacer po mieście to prawdziwa przyjemność, tym bardziej, że poranna mgła opadła, a naszym oczom ukazały się ośnieżone szczyty gór i błękitne niebo. Czyż może być piękniejsze tło dla niewysokich domów, sklepów z cudownymi wystawami, restauracjami oferującymi smakołyki bawarskiej kuchni i wszechobecne piwo?

 

Na piwo trochę za wcześnie, natomiast dobre oświetlenie zachęca do oglądania kolorowych malowideł na białych ścianach domów. To obrazki jak z makatek, które dawniej wisiały w domu mojej babci. Tu myśliwy w kapeluszu z piórkiem celuje do jelenia z długiej broni na tle zielonych gór, tam dziewczyna w bawarskim stroju rozdaje w karczmie gościom kufle piwa.

 

Jeszcze w innym miejscu herold z trąbką w ręce jedzie na koniu z rozwianą grzywą. Te obrazki w wielu przypadkach nie są tylko ozdobą, ale także historią mieszkańców kamienic liczących sobie nawet ponad 500 lat. Podziwiam także okna zdobione przepięknymi firankami. Obiecuję sobie, że po powrocie do domu zajmę się naszymi oknami…

 

POCIĄGIEM POD ZUGSPITZE

 

Docieramy do stacji kolejki zębatej przy jeziorze Eibsee. Nieco dalej jest stacja kolejki linowej, która wwozi turystów, narciarzy i snowboardzistów wprost na najwyższy szczyt Niemiec – Zugspitze o wysokości 2962 m n.p.m. Wybieramy pociąg, który w większości pokonuje wysokość w tunelu. Szybko docieramy tuż pod Zugspitze, na wysokość 2600 m.

 

Tam zbudowano restaurację z tarasem, z którego roztacza się widok na cudowne białe Alpy. Pogoda jest idealna, mimo sporego mrozu czuć promienie słoneczne. To prawdziwy raj dla wielbicieli sportów zimowych. Jest ich tu mnóstwo – od najmłodszych po seniorów. Jeżdżą na nartach, deskach, sankach. W swych kolorowych strojach na tle bieli śniegu i błękitu nieba prezentują się jak barwne ptaki.

 

Zaglądamy do maleńkiego kościółka zbudowanego nieco powyżej stacji i przesiadamy się na kolejkę linową, która w mgnieniu oka dowozi nas na Zugspitze. Gdyby w raju był śnieg, to pewnie taki obrazek towarzyszyłby tym, którzy do niego się dostają. Z tarasów oglądamy całą panoramę niemieckich i austriackich Alp, a dzięki tablicom edukacyjnym możemy nawet nazwać konkretne góry. W dole, otoczone zielenią lasów błyszczy tafla jeziora Eibsee.

 

Można patrzeć i patrzeć bez końca. Gospodarze uznali jednak, że naturalne piękno to jeszcze zbyt mało i urządzili w 1995 roku w budynku na szczycie galerię sztuki o powierzchni 450 m kwadratowych. To jedno z najwyżej położonych muzeów na świecie. Z niechęcią wsiadamy do kolejki, która zwozi nas na dół. Ostatnie spojrzenia na bawarskie Alpy, jezioro, lasy i już jesteśmy na stacji. Żegnamy cudownie przystrojone zimowymi ozdobami Garnisch-Partenkirchen składając przyrzeczenie, że wrócimy tu latem, by podziwiać krajobraz w zupełnie innej scenerii.

 

Zdjęcia autorki

Komentarze

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top