DROGAMI BIAŁORUSI: W POLESKIEJ GŁUSZY

Na leśną drogę wychodzi stado dzików. Najpierw ostrożnie, rozglądając się na wszystkie strony, potężna locha. W tym gatunku zwierząt panuje absolutny matriarchat.

 

Przewodnikiem stada zawsze jest najsilniejsza samica. Za nią podążają jej pasiaste maluchy oraz kilka innych loch z przychówkiem.

 

Dziki – samce tylko pilnują bezpieczeństwa po bokach i z tyłu lub chodzą samotnie. Stado przekracza dukt, po jego drugiej stronie rozpoczyna żer. Jego przewodniczka staje na tylnych łapach. Jest tak duża, że sięga na wysoką półkę, na której znajduje się kukurydza – karma dla jeleni.

 

 

Jestem na bezkrwawym safari w sercu Prypeckiego Parku Narodowego. Z jego 83 tysięcy hektarów wydzielono 4,8 tys. ha. tworząc Park Safari. Uczestnicy safari wożeni są przyczepami krytymi plandekami. Wewnątrz są poprzeczne ławy, a w przypadku deszczowej pogody na którą trafiliśmy, opuszcza się boczne brezenty z plastykowymi oknami.

 

W zależności od ruchu i wielkości grupy, do traktora obudowanego jak barwna lokomotywa doczepia się od 2 do 4 przyczep. Traktor hałasuje nieźle, ale zwierzęta, zwłaszcza dziki, już się do tego przyzwyczaiły. Również traktorami dowożona jest dla nich kukurydza jako uzupełniająca karma. Przy karmnikach na poziomie ziemi, a jest ich wiele, gromadzą się całe stada dzików, których jest w parku około 4 tysięcy.

 

Pozwala to chronić lasy, łąki i uroczyska przed nadmiernym niszczeniem przez zwierzęta. Dzików jest tu zresztą tak dużo i mnożą się tak szybko, że polowania na nie odbywają się przez cały rok. Spotykamy je wszędzie. W przydrożnych lasach i zagajnikach, na leśnych polanach oraz łąkach. Gdy słyszą warkot silnika traktora i widzą ciągnięte przez niego przyczepy, podbiegają, zawsze nienasycone, spodziewając się kolejnej porcji karmy.

 

Korzystanie z niej jest przecież znacznie łatwiejsze, niż samodzielne szukanie czegoś do jedzenia. Inaczej jest w przypadku jeleni, drugiego najpopularniejszego tu gatunku dzikich zwierząt, ale z populacją tylko około tysiąca sztuk. Też wystarczająco dużą aby organizować na nie polowania, ale tylko w sezonie myśliwskim. Jelenie są bardziej płochliwe, od ludzi trzymają się z daleka.

 

Żerują głównie na leśnych polanach i gdy poczują zagrożenie, znikają wśród drzew. Ale z dokarmiania korzystają równie chętnie i to przez cały rok. W Parku Safari jest też trochę drobniejszej zwierzyny oraz ptactwo. Ale wymagają one przeważnie dłuższego czasu na obserwację. Możliwość oglądania z bliska i fotografowania tu zwierząt, a także ptaków, stanowi sporą frajdę.

 

Prypecki PN ( więcej o nim można znaleźć na: www.npp.by ) stanowiący na większości obszaru rezerwat, także ścisły, obejmuje również 46 kilometrów nurtu płynącej przez niego największej rzeki Polesia – Prypeci. Znajdujące się w nim dąbrowy są największymi masywami dębów w Europie.

 

W historycznym miasteczku Turów, o którym niedawno pisałem, byłej ( XI – XIV wiek ) stolicy Księstwa Turowskiego, działa państwowe Centrum Ekologiczno – Oświatowe PPN z niewielkim muzeum flory i fauny. Organizuje ono także wycieczki ścieżkami ekologicznymi w rezerwacie. Najpopularniejsze prowadzą do 800-letniego Króla Dębu oraz 320-letniej Królowej Sosny.

 

Oferuje także turystom, a zwłaszcza miłośnikom i obserwatorom przyrody, niedrogie noclegi w Domu Gościnnym. Inną atrakcją PPN są rejsy stateczkiem „Cyryl Turowski” po Prypeci. Podobno, nie byłem tu jeszcze o tej porze roku a tylko w zimie i na progu lata, mocnym przeżyciem jest wycieczka nim podczas wiosennych powodzi, gdy wody tej rzeki, normalnie dosyć wąskiej, rozlewają się nawet na 10 – 15 kilometrów szerokości.

 

Z niektórych ośrodków turystycznych, o nich za chwilę, można – skorzystaliśmy z tego – wypłynąć w rejs prowadzący m.in. obok prezydenckiej rezydencji na wysokim brzegu Prypeci. W połowie lipca br. ruszyła tu inna atrakcja: pływający hotel, zbudowany specjalnie w tym celu oraz statek – pchacz. W tym drewnianym, pięknie wyposażonym hotelu są kajuty 2-osobowe z piętrowymi łóżkami – luksusowa z podwójnym łożem – oraz łazienkami z umywalkami, prysznicami i toaletami.

 

Wszystko oczywiście ekologiczne. Jest na statku niewielka jadalnia oraz na pokładzie na dziobie kilka stolików i krzeseł. Na pchaczu natomiast 4 kajuty z 8 miejscami, ale z bardzo stromymi schodami oraz łazienkami na wyższym pokładzie. Ten pływający hotel można wynajmować na rejsy trwające do 7 dni ( później wymaga on uzupełnienia wody i oczyszczenia zbiorników ) po wszystkich dostępnych wodach wewnętrznych Białorusi. Np. po Prypeci od Pińska, przez Turów do Mozyrza.

 

Z wyżywieniem lub bez. Hotel ten pływa tylko w dzień, w nocy cumuje przy brzegu. Droga nim z Turowa do Pińska trwa około 14 godzin. Wynajmować można go już na 1-2 dni, przez minimum 8 osób. Koszt: 343 tys. rubli ( ok. 190 zł ) za dobę od osoby z wyżywieniem w kajucie lux, 298 tys. BYR ( 165 zł ) os/doba z wyżywieniem oraz 234 tys. BYR ( 130 zł ) bez wyżywienia. Ten pływający hotel wynajmowany jest również na imprezy z postojami, np. pieczenie szaszłyków czy łowienie ryb.

 

Na terenie Prypeckiego Parku Narodowego lub jego obrzeżach powstaje ostatnio baza turystyczna ciesząca się coraz większym zainteresowaniem krajowych i zagranicznych miłośników przyrody, obserwowania ptaków i zwierząt lub po prostu wypoczynkiem w głuszy, na łonie przyrody. „Chałupińska Buda” położona 35 km od Turowa oferuje w 3 domkach w sumie 20 – 25 miejsc noclegowych w dobrych, a nawet luksusowych warunkach oraz wyżywieniem z daniami kuchni białoruskiej.

 

Zaledwie 11 miejscami noclegowymi, ale z maleńką kuchnią i łaźnią, dysponuje drewniany kompleks turystyczny „Laskowicze” w wiosce o tej nazwie. Znajduje się w niej także administracja PPN. Jest też przystań dla stateczków oraz kanał łączący ją z Prypecią. Od 2010 r. odbywają się tu festiwale tradycji etnologicznych i kulturalnych „Zew Polesia”.

 

Niewielki, o 8-miu miejscach noclegowych i z maleńką kuchnią, jest drewniany „Dom Rybaka i Myśliwego”. Stoi w masywie leśnym koło obfitującego w ryby zbiornika wodnego Młynek. Można wynająć tam łódki, jest miejsce na ognisko, a także sauna z prysznicami oraz sala kominkowa z telewizorem dla tych, którzy już nie potrafią żyć bez niego.

 

W bazie turystycznej „Doroszewicze” na skraju wioski o tej nazwie, do dyspozycji gości jest 16-20 luksusowych miejsc noclegowych, z łaźnią oraz salą bankietową. Do wypożyczenia są łodzie, a także stateczek, który może być zarazem pływającym hotelem. Na wysokim brzegu Prypeci jest tam również jeden z najbardziej malowniczych parków Polesia w byłym majątku Kieniewiczów.

 

Największy, a zarazem najnowocześniejszy, niedawno oddany do użytku, jest duży, dobrej kategorii hotel „Nad Prypecią”. Ładnie wkomponowany w otoczenie, na obrzeżu wioski, z ogólnie dostępną restauracją oraz sauną, siłownią i innymi wygodami dla gości, a także salą konferencyjną. Spałem już w nim dwukrotnie o różnych porach roku i mogę go polecić.

 

Turystyka białoruska sporo ostatnio inwestuje w tych okolicach, gdyż turystyka ekologiczna, a zwłaszcza możliwość obserwowania ptaków i zwierząt, łowienia ryb oraz udziału w polowaniach, budzi coraz większe zainteresowanie turystów, także zagranicznych.

Zdjęcia autora.

Komentarze

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top