Do zamku w Lidzie, mimo lipcowego, długiego dnia, docieramy już grubo po zmroku. Przed bramą zatrzymują nas dwaj średniowieczni strażnicy wypytując po białorusku: kto, do kogo, po co?
Odpowiedź: polscy goście na wesele króla Władysława Jagiełły i Soni Holszańskiej zadowala ich.
Musimy jednak najpierw przejść w ciemnościach po jakiejś kładce na dziedzińcu, gdyż odbudowa zamku jeszcze nie została całkowicie zakończona. Następnie, już w wieży mieszkalnej – zamku Gedymina, zejść na dokładniejszą kontrolę do lochu. Stoją tam stare sprzęty: kołowrotek, dyby, katowski pień, a przede wszystkim inni zbrojni oraz kat z toporem.
Jeden z gości pozwala zakuć się w drewniane dyby, ale uwolnienie z nich wymaga pertraktacji i zapłacenia wykupu. Nareszcie możemy pójść na górę. Na schodach wiodących na piętra wita nas, zapraszając do wnętrza, marszałek i dama dworu. Na drugim piętrze, w obszernej sali, rozpoczyna się właśnie uczta weselna. Zajmujemy miejsca na widowni naprzeciwko biesiadnego stołu.
W mroku, który – tak jak w średniowieczu – rozświetlają tylko świece, usiłujemy obserwować, co się dzieje. Oczywiście nie przenieśliśmy się wehikułem czasu w rok 1422, gdy w tym miejscu stary już, 70–letni Władysław Jagiełło urządził kolejną odsłonę swojego weseliska z 16–letnia Sonią Olszańską po ślubie, który odbył się w nowogródzkiej farze. Po nim weselne uczty trwały ponoć pół roku.
Król z młodą małżonką, dzięki której nie zmarł bez męskiego potomka, lecz zapoczątkował tak ważną w naszych dziejach dynastię Jagiellonów, biesiadował w kolejnych zamkach. Jednym z tych weselisk, które przeszły do historii, było na zamku Gedymina w Lidzie. Odtwarzanym po blisko 7 wiekach, jako widowisko i turystyczna atrakcja – na nie właśnie zostaliśmy zaproszeni, przez miejscowy amatorski zespół atrtystyczny.
Pomysłodawcą tego spektaklu w wykonaniu członków klubów rekonstrukcji wydarzeń historycznych „Danaiv” i „Dies Magna” oraz 6–osobowej orkiestry „Grupa Nemo” była tutejsza firma turystyczna „Światowit”. W 2006 roku otrzymała za ten pomysł i jego realizację dyplom Ministerstwa Sportu i Turystyki „Za wdrożenie nowej animacji w turystyce”.
Od czasu, gdy uczestniczyłem w tym Weselu po raz pierwszy w 2007 roku, częściowo zmienili się jego wykonawcy oraz program. Ze ściany za królewskim stołem biesiadnym zniknęły portrety polskich królów w szklanych ramkach i zastąpiła je wzorowana na średniowiecznej broń oraz skóry dzikich zwierząt.
Biały lniany obrus pokrywający tylko powierzchnię stołu zastąpił dwubarwny, opadający od strony widowni aż do podłogi, z herbami Lidy: złotym lwem na błękitnej tarczy. Do muzyki dodano tańce dam dworu oraz pojedynki rycerskie. Zaś współczesne nam oświetlenie zastąpiono świecami, co lepiej oddaje realia tamtych czasów, ale utrudnia śledzenie akcji.
Fotografowanie zaś niemal uniemożliwia, gdyż przez obiektyw aparatu praktycznie nie widać w ciemnościach poszczególnych scen. Ale jakoś udało mi się wykonać w tych warunkach sporą serię niezłych zdjęć. Widowisko grane jest w trochę podrabianym na średniowieczny języku białoruskim, co nie rozumiejącym go utrudnia odbiór tekstu. A są w nim kwestie ważne.
Toasty wznoszone do młodej pary. Spory między biesiadnikami. Zakończona sukcesem petycja do króla o ułaskawienie skazańca z okazji tak ważnego wydarzenia, ze sceną uwalniania go z więzów przez kata. A także wspomniane już tańce i pojedynki oraz stylizowana na średniowieczną muzyka instrumentalna w wykonaniu żeńskiego tria.
Na zakończenie nie zabrakło również poczęstunku dla widzów w postaci chleba ze słoniną oraz kwasu chlebowego i okowity. Po czym, już chyba po północy, trafiliśmy do sąsiadującego z zamkiem nowego i dobrego hotelu „Lida” na nocleg. Dopiero rano, z okna pokoju w nim na 5 piętrze, mogłem zobaczyć „ z lotu ptaka”, jak obecnie wygląda ten zabytkowy zamek.
A następnie obejść i obfotografować go dookoła. Od czasu mojego poprzedniego pobytu w Lidzie, jego remont został już niemal całkowicie zakończony. Nie bez znaczenia w tym przypadku – dotyczy to także budowy wspomnianego hotelu oraz odnowienia wielu budynków i w ogóle uporządkowania miasta – miały zorganizowane w ub. r. w Lidzie ogólnokrajowe „prezydenckie” dożynki.
Zamek Gedymina – to ten litewski książę zbudował go w latach 20-tych XIV wieku z kamieni i cegły u zbiegu rzeczek Kamienka i Lidejka – miał kształt dużej, na planie kwadratu, kilkupiętrowej wieży mieszkalnej z lochami dla więźniów i jeńców. Ustawionej w narożniku potężnych, 12– metrowej wysokości murów, które otaczały prostokątny, niezabudowany plac – dziedziniec.
Miejsce chronienia się ludności, także z okolicznych wsi, wraz z dobytkiem, w przypadku zbliżania się wrogich najeźdźców. Najczęściej Krzyżaków, czasami Tatarów, a bywało, że i książąt ruskich czy księcia Świdrygiełły – pretendenta do wielkoksiążęcego tronu. To w tym zamku odbyło się historyczne Wesele Jagiełły. Później, w przeciwległym narożniku, zbudowano drugą, siostrzaną mieszkalną wieżę zamkową.
Zamek, jak wynika z kronik historycznych, wielokrotnie z powodzeniem odpierał ataki. Tylko jeden z nich – krzyżacki – zakończył się w 1384 roku sukcesem, co spowodowało częściowe zniszczenie zamku. Odbudowanego jednak. Kolejny cios zadały mu wrogie wojska w połowie XVI w. Najpierw, podczas szwedzkiego potopu, w 1655 roku zajęli go Kozacy. W cztery lata później wojska moskiewskie.
A następnie, znacznie go rujnując, szwedzkie podczas Wojny Północnej na początku XVIII w. Ostatecznie w ruinę zamienił się on w 1794 roku podczas walk wojsk carskich z powstańcami Tadeusza Kościuszki. Dopiero w 1940 roku zamek otrzymał status zabytku, a w 1953 r. objęty został ochroną państwa.
Jego odbudowa trwała wiele lat. Gdy widzialdem go poprzednio, zrekonstruowany był już Zamek Gedymina. A także większość – ale nie do końca w górnych partiach – murów obronnych. Wzdłuż wewnętrznej strony których odbudowano drewnianą galerię dla obrońców. Po drugiej wieży mieszkalnej, która obecnie lśni nowymi cegłami i dachówką, nie było śladu.
Ale w zapędzie odbudowy jej wykonawca, firma budowlana, a nie konserwatorzy zabytków, buduje, mimo sprzeciwów naukowców, jakieś obiekty na wewnętrznym dziedzińcu. A więc w miejscu, gdzie nigdy ich nie było. Jak zakończy się ten spór, na razie nie wiadomo. Zamek przyciąga jednak coraz więcej turystów.
Co roku bowiem, w sierpniu – wrześniu organizowany jest w nim międzynarodowy festiwal sztuki średniowiecznej, na który przyjeżdżają członkowie kilkudziesięciu klubów rycerskich i grup rekonstrukcji historycznych z wielu krajów Europy. Odbywają się także spektakle widowiska „Wesele Jagiełły” oraz turnieje rycerskie. Jest to główny, ale nie jedyny zabytek Lidy.
W jego pobliżu stoi, zbudowany w latach 1765 – 1770 w stylu „wileńskiego baroku”, katolicki kościół farny p.w. Podwyższenia Krzyża Świętego. Dobrze utrzymany m.in. dzięki temu, że w czasach komunistycznych był cały czas czynny. Nie ucierpiało więc, jak miało to miejsce w przypadku świątyń zamienionych na magazyny, kina czy sale sportowe, bogato zdobione, barokowe wnętrze.
Największym skarbem tego kościoła jest, jeden z najstarszych na Grodzieńszczyźnie, obraz Matki Bożej z Dzieciątkiem przywieziony przez franciszkanów. Wewnątrz znajdują się także różne pamiątkowe tablice. M.in. na jednym z filarów wmurowana w 1933 roku, a upamiętniająca 250–rocznicę Odsieczy Wiedeńskiej Jana III Sobieskiego.
Trzecim wartym zobaczenia zabytkiem w mieście jest były kościół pijarów, którzy pojawili się w Lidzie w 1756 roku, wzniesiony na przełomie XVIII i XIX w. p.w. św. Józefa. Obok niego zbudowano klasztor i dzwonnicę. W 1842 roku świątynię tę strawił pożar, a władze carskie zlikwidowały klasztor. Odbudować go udało się dopiero po 20 latach.
Po Powstaniu Styczniowym 1863 roku został on jednak odebrany katolikom i zamieniony w cerkiew prawosławną p.w. Michała Archanioła. W latach międzywojennych pijarzy odzyskali go. Ale w czasach komunistycznych po II wojnie światowej świątynię zamieniono najpierw na salę sportową, następnie planetarium, muzeum i kino. W 1995 roku przekazano ją prawosławnym i jest ona, pod remoncie, czynna.
Obok niej zachował się parterowy korpus klasztorny oraz jednokondygnacyjna dzwonnica. Ponad 130–tysięczna obecnie, rejonowa ( powiatowa ) Lida należy do tych miast na Białorusi, które, mając tylko taką okazję, warto odwiedzić i poznać. Ma bowiem nie tylko wspomniane zabytki, ale i długą historię. Chociaż o jej szczegóły toczy się spór. Jedni uważają, że założona została w 1180 roku, inni twierdzą, że jej początek dało dopiero rozpoczęcie w 1323 roku budowy przez Gedymina zamku.
Rozstrzygnięcie tego sporu nie jest proste, gdyż najstarsza znana pisana wzmianka o Lidzie znajduje się w „Wykazie miast ruskich dalekich i bliskich” sporządzonym w latach 1387 – 1406. Była ona wówczas niewielką osadą handlowo – rzemieślniczą wokół zamku. Składała się – jak można przeczytać we współczesnych nam białoruskich źródłach –z dworu książęcego, miasta oraz liczącego zaledwie kilkanaście domów Zarzecza.
W Wielkim Księstwie Litewskim była, od roku 1560, miastem powiatowym, które w 1590 roku otrzymało prawo magdeburskie i herb. Z innych obiektów wartych w tym mieście uwagi odnotuję jeszcze Dom Polski oraz sąsiadujący z nim stadion miejski, na którym w latach międzywojennych prezydent RP Ignacy Mościcki otwierał rajdy motocyklowe na trasie Lida – Warszawa.
Zdjęcia autora