Jak wiadomo, różne przypadki chodzą po ludziach. Wśród nich także takie, o których filozofom się nie śniło. Kiedy przygotowujemy się do zagranicznej podróży z biurem lub indywidualnie, jesteśmy tak ogarnięci optymizmem, radością, z góry cieszymy się , jak miło spędzimy czas, że wyobraźnia najczęściej nie podsuwa nam wariantów negatywnych.
A tych, niestety, wykluczyć z góry nie można. Bądźmy więc przezorni i dmuchajmy na zimne. Niechże akurat do nas nie ma zastosowania przysłowie : „ Mądry Polak po szkodzie”. Bądźmy mądrzy przed szkodą. Przy organizowaniu sobie podróży zagranicznej nie zapominajcie więc o właściwym do sytuacji ubezpieczeniu się.
Nie liczcie przy tym tylko na taki zakres ubezpieczenia obowiązkowego, które zapewni Wam biuro podróży czy np. Europejska Karta Ubezpieczenia Zdrowotnego ( EKUZ), lecz uruchomcie swą wyobraźnię i postarajcie się przewidzieć wszelkie możliwe ryzyka, które mogą , choć wcale nie muszą, Was dotknąć.
Jakie mogą to być ryzyka, których najczęściej sobie nie wyobrażamy? Np. poczynając od ryzyka rezygnacji czasem w ogóle z podróży, a kończąc na ryzyku pogorszenia się naszego stanu zdrowia. Nie ubezpieczywszy się roztropnie przed podróżą, sami po doznanej szkodzie bez szansy na jej rekompensatę powtórzymy za klasykiem : a trzeba było się ubezpieczyć!
Oto moje własne przykłady: przed niedawną 9-dniową podróżą do Algierii zastanawiałem się czy wystarczy mi ubezpieczenie w wariancie Standard Plus, obejmującym: 1/ubezpieczenie kosztów leczenia, ratownictwa i transportu, 2/ ubezpieczenie pomocy w podróży, 3/ubezpieczenie następstw nieszczęśliwych wypadków, 4/ ubezpieczenie bagażu, 5/ ubezpieczenie kosztów, związanych z opóźnieniem dostarczenia bagażu, 6/ ubezpieczenie odpowiedzialności cywilnej.
Czegoś mi w tym wyliczeniu zabrakło. Przypomniałem sobie, że w ub. roku przed indywidualną, prywatną podróżą do Izraela instynkt podpowiedział mi, aby do tego zestawu dodać jeszcze jedno ryzyko i zawrzeć ubezpieczenie na wypadek pogorszenia się stanu mego zdrowia . Tak też wtedy zrobiłem i okazało się to strzałem w dziesiątkę.
W Jerozolimie zdrowie rzeczywiście, mimo świętego przecież miejsca, znacznie mi się pogorszyło, nastąpił nawrót schorzenia kilkakrotnie dopadającego mnie czasami w przeszłości i bez pomocy lekarza byłbym unieruchomiony, a nadto bardzo trudne byłby dotarcie na lotnisko następnego dnia. Mogłem śmiało skorzystać i z bezpłatnej wizyty lekarskiej u mnie w hotelu i z bezpłatnych leków, a – co najważniejsze – nie musiałem martwić się o spór prawny, który bez takiego dodatkowego ubezpieczenia chciałbym wygrać, lecz byłoby to bardzo trudne.
Przecież nawrót zadawnionego defektu w miejscu, w którym plecy tracą swa wytworną nazwę dla każdego eksperta ubezpieczalni byłby klasycznym przykładem „pogorszenia się stanu zdrowia o przyczynach leżących w okresie sprzed wyjazdu”. Trudno byłoby mi dowodzić, że mój przypadek to „nagły wypadek”, coś na kształt niespodziewanego potrącenia przez samochód. Dodatkowe ubezpieczenie uratowało mnie finansowo.
Tym więc razem całe 9 – dniowe ubezpieczenie : Standard Plus oraz od pogorszenia stanu zdrowia kosztowało mnie 157 złotych, czyli 17 złotych dziennie. Dzięki niemu miałem spokój i pewność, że katastrofa finansowa mi nie grozi. Nie mam powodu, by reklamować jakieś szczególne towarzystwo ubezpieczeniowe, ale wyznam, że mam pod tym względem zaufanie do zaprzyjaźnionego biura podróży przy Nowym Świecie 35 w Warszawie, które w moim imieniu od kilku już lat podobne umowy zawiera.
Znamy też przypadki, kiedy musimy zrezygnować z opłaconej już podróży, np. gdy sami zachorujemy, gdy w podobnej lub nawet gorszej sytuacji znajdzie się ktoś nam bliski. Wtedy niech nasze nieszczęście nie będzie dodatkowo zwielokrotnione przez pokaźne straty finansowe. Możemy i powinniśmy ubezpieczyć się od ryzyka rezygnacji z podróży.
Te i podobne przypadki przypomina nam tekst (17 lipca 2014, str.18) w Gazecie Wyborczej, pióra red. Anny Popiołek. Odsyłam Czytelników do niego, zachęcam do własnych przemyśleń i stosownych do nich decyzji ubezpieczeniowych. Oby nasze podróże były przyjemne, udane i nie powodowały strat finansowych, których możemy przecież uniknąć.