Warszawie przybyło nowe muzeum: Świat Iluzji. Znajduje się ono w jednym z najliczniej odwiedzanych przez turystów miejsc, na I piętrze zabytkowej kamienicy nr 21 w Rynku Staromiejskim.
„W otulinie kamienic Starego Miasta – czytam w informacji o tym muzeum przygotowanej na jego prezentację prasową – rozkwitła pełnią barw i świateł przestrzeń edukacyjno – rozrywkowa. Z ciekawości do świata i wielkiej pasji zrodziło się Muzeum Świat Iluzji! Miejsce powstało z myślą o każdym pokoleniu.
Wszak zaskoczenie nie pyta o wiek. Gra perspektyw, paradoksów i złudzeń optycznych zamknięta w nieoczywistości, otwiera odbiorcę na inny pryzmat postrzegania świata. Muzeum Świat Iluzji to ponad 60 atrakcji! Zakręcony Vortex, który zachwieje Twoim zmysłem równowagi, pokoje luster zmieniające definicję nieskończoności, pomniejszający i jednocześnie powiększający pokój Amesa i wiele innych niespodzianek.
Muzeum Świat Iluzji to zupełnie nowy wymiar rozrywki w Warszawie. Zarówno dzieci, jak i dorośli odnajdą coś dla siebie na ponad 350 metrach kwadratowych pełnych magii. Koniecznie zabierzcie ze sobą aparat fotograficzny!”
Rzeczywiście, aparat fotograficzny okazał się bardzo przydatny, gdyż nie tylko bez przeszkód można w muzeum robić zdjęcia, ale również utrwalać niezwykłe sytuacje dostrzegane wzrokiem. Szczególnie efektowne można zrobić w gabinecie luster, gdy postać osoby fotografującej i ewentualnie innej przebywającej w nim, odbija się wielokrotnie ze wszystkich stron.
Zaś w korytarzu, przed jednym z trzech dużych luster, znanych także z jarmarcznych „gabinetów śmiechu”, gdy człowiek ukazuje się – i można to sfotografować – w zdeformowanej postaci. Znacznie pogrubiony, i to w nieoczekiwanych miejscach, czy jako wydłużona sylwetka z nogami dłuższymi niż szczudła.
To tylko jeden z przykładów tutejszej iluzji. Innym jest tunel Vortex z twardym, jak gdyby wybiegiem, dookoła którego wiruje feeria barw. Nie każdy potrafi utrzymać w nim równowagę. Zaskakujące efekty: złudzenie zmniejszania jednych, a powiększania innych postaci daje skorzystanie z Krzesła Beucheta w jednym z pomieszczeń.
Stanowi to rezultat działania perspektywy łączącej w całość elementy układanki. W tej samej sali namalowany na jej ścianie rekin wdzierający się jak gdyby do kajuty statku przez otwarty bulaj wygląda, gdy stanąć obok jego paszczy, jak gdyby pożerał nieszczęśnika. W Magicznym pokoju cieni można przekonać się, że nie zawsze muszą one być czarne.
Wspomniałem o lustrach. Są też inne, odzwierciedlające zmienioną rzeczywistość. Na pierwszym planie stoją kolorowe naczynia, które można dotknąć, a nawet przesuwać, ale w lustrze na ścianie odbijają się one już zupełnie inaczej. Np. mają średnice o kształcie prostokąta, w lustrze oglądamy je jednak w formie walców.
Są to Cylindry Kikicheiego – efekt powodujący, że te same przedmioty mogą mieć równocześnie w rzeczywistości kształt okrągły, a w lustrzanym odbiciu kwadratowy. Iluzję tę wymyślił wybitny japoński matematyk, profesor i artysta Kokichi Sugihara. Dzięki zaokrąglonym rogom cylindrów nie sposób dostrzec, że mają one przekrój kwadratów.
„Trójwymiarowość – czytam w informacji obok, a takie są przy każdym eksponacie – nasz mózg rekonstruuje na podstawie dwuwymiarowego obrazu, a w rzutowaniu kształtów przestrzennych na płaszczyznę tracona jest część informacji, które musi sobie „dopowiedzieć”.
W innym miejscu tej sali muzeum, w niewielkim tunelu o kształcie trójkąta nagle, gdy zagląda się do niego, wypełnia się on mnóstwem innych, mniejszych, zmieniających położenie jak w kalejdoskopie, w zależności od miejsca, w którym stanąć i z którego patrzeć.
Podobnie w kręgu, w którym pojawiają się niezliczone koła i kółka, a w zależności od tego, z którego miejsca je obserwować, postać oglądającego, lub fotografującego je, może znaleźć się w centrum, lub gdzieś z boku.
Skomplikowane rysunki innych eksponatów, a jest ich sporo, zdają się wirować, dając złudzenie ruchu, który można zatrzymać fotografując je.
Jednym z nich jest m.in. Autostereogram. Ogląda się obraz, który właściwie niczego nie przedstawia, a w rzeczywistości są to wielokrotnie powtarzające się fragmenty, które poprzez ich umieszczenie w różnych odległościach od siebie, stwarzają wrażenie trójwymiarowości.
Iluzję tę można odkryć – jak czytam w informacji umieszczonej obok – „robiąc zeza rozbieżnego”. Co jest bezpieczne, ale nie wszystkim się udaje. Ciekawe, a zarazem zabawne są cztery „Obrazy dwuznaczne”. Jednym z nich jest rysunek głowy zająca, ale równocześnie… ptaka. Pozostałe, to rysunki drzewa, księżyca i podniesionej ludzkiej ręki, które, gdy spojrzeć na nie uważniej inaczej, są profilami ludzkich twarzy.
Eksponaty w tym muzeum są nie tylko do oglądania, ale i myślenia przy nich. To galeria naukowa zmuszająca do myślenia, poświęcona zjawiskom psychologicznym, powiedział przedstawiciel placówki Dariusz Michalski rozpoczynając spotkanie z dziennikarzami.
Prezentujemy możliwość specyficznego postrzegania, perspektywy, reakcji ludzkiego umysłu w różnych sytuacjach nie do końca oczywistych. A równocześnie innego wymiaru rozrywki. Łączącej ją wieloma informacjami czysto naukowymi. Wprowadzeniem do zwiedzania muzeum były występy iluzjonisty, prezentującego sztuczki z kartami, linami i innymi przedmiotami, z udziałem publiczności.
Muzeum ma być interaktywne i radosne. Dla dorosłych i dzieci, z programami również dla szkół. Można, bez dodatkowych opłat, korzystać w trakcie zwiedzania, z pomocy przewodników. W przypadku grup lepiej jednak wcześniej uzgodnić termin. Muzeum Świat Iluzji jest prywatnym projektem grupy entuzjastów. Jak twierdzą, takiego muzeum, a przynajmniej w tej skali, jeszcze w Polsce nie ma.
Ceny biletów wstępu są jednak chyba dosyć wysokie. Dorośli 32 zł, dzieci 22 zł – tylko w wieku do 5 lat wchodzą bezpłatnie. Seniorzy (65+) – 26 zł. Bilet rodzinny dla maksimum 2 osób dorosłych i 3 dzieci kosztuje 90 zł. Grupy szkolne powyżej 10 osób – po 18 zł, a inne grupy tej wielkości po 26 zł.
Ale – to już moja uwaga – wynajmowanie 350 m² lokalu w takim punkcie stolicy sporo kosztuje. A i eksponaty oraz przygotowanie ekspozycji też chyba nie mało. Tłumów zwiedzających na razie nie ma, ale podczas pobytu w muzeum dziennikarzy w piątkowe południe, było ich jednak trochę.
A placówka stawia dopiero pierwsze kroki – istnieje od listopada 2018 r. i informacja o niej dopiero dociera do osób zainteresowanych tego rodzaju spędzaniem czasu. Jest w niej również sklep z różnymi artykułami i gadżetami związanymi z profilem tego muzeum.
Zdjęcia autora