W Warszawie, w Centrum Targowo-Kongresowym MT Polska, rozpoczęły się trzydniowe (19-21 kwietnia) XVIII targi Turystyki i Wypoczynku LATO 2013. W rzeczywistości wielki kiermasz turystyczny, na którym biura podróży i firmy z branż: turystycznej, podróży, komunikacji, hotelarstwa itp. promują, oferują i sprzedają swoje wycieczki, pobyty wypoczynkowe, bilety itp. Ponieważ towarzyszą im, już po raz drugi, Targi Regionalia oraz debiutujące Targi Agroturystyka, jest to impreza spora, z łącznie blisko 500 wystawcami, ciekawym programem i różnymi atrakcjami dla dorosłych i dzieci. Ze względu na bezpłatny wstęp ciesząca się, pomimo lokalizacji na odległych peryferii stolicy z długim dojazdem, sporym zainteresowaniem.
Partnerem LATA 2013 jest, podobnie jak w ub. roku, Mazowsze z własnym, reprezentacyjnym stoiskiem. Ale jak na imprezę ogólnopolską, reprezentowane są na niej bowiem w różnej formie – od oficjalnych stoisk, jak np. lubelskie, małopolskie, pomorskie, śląskie, świętokrzyskie, łódzkie, wielkopolskie, warmińsko – mazurskie czy zachodniopomorskie, poprzez regiony, powiaty i gminy, regionalne i lokalne organizacje turystyczne, parki rozrywki, hotele, ośrodki wypoczynkowe i spa itp. niemal wszystkie regiony kraju.
Z ofertą, jak zwykle, bardzo różnorodną. Biura podróży proponują oczywiście przede wszystkim wypoczynek w Polsce oraz wyjazdy zagraniczne, także na inne kontynenty. Wystawcami są bowiem również firmy specjalizujące się w organizacji wyjazdów do jednego lub większej liczby krajów, bądź przedstawicielstwa takich jak np. Norwegii, Litwy, Czarnogóry, Węgier, Dominikany, Filipin, Kuby, Tunezji, a nawet okupowanego przez wojska tureckie północnego Cypru.
Wiele stoisk przygotowano bardzo estetycznie, zaopatrzono w mnóstwo informacji i innych bezpłatnych materiałów. Nie zabrakło ciekawych zdjęć, przedstawicieli regionów w strojach ludowych, ciekawostek itp. A nawet występów artystycznych i wokalnych, degustacji smakołyków itp. Sporą okazała się oferta turystyki tematycznej, aktywnej, a nawet ekstremalnej.
Rowerowej, żeglarskiej i innych sportów wodnych, wędkarskiej, górskiej itp. Atrakcji lokalnych, jak np. Jurapark, czy nowy szlak turystyczny w Polsce i na Litwie – Wielki Gościniec Litewski. Wypożyczalni lub sprzedaży samochodów oraz innego sprzętu itp. Ponad 200 wystawców, też z całego kraju od Bałtyku po Tatry, Sudety i Bieszczady, przedstawiło swoje oferty na pozostałych działach LATA 2013.
Wspomnianych już targach Produktów Regionalnych i Targach Agroturystyka. W pierwszym przypadku wystawiono przede wszystkim rozmaite specjały kulinarne z różnych stron kraju. W ogromnym wyborze różnorodne chleby i inne pieczywo oraz artykuły cukiernicze. Ponadto wędliny i przetwory mięsne, warzywne i owocowe, a także napoje: nalewki, miody, piwa, kwas i inne orzeźwiające. Są wina bułgarskie prezentowane przez ich importera.
A także m.in. ekologiczne mięsa, smakowite wypieki i słodycze. No i przetwory domowe, niekiedy w zaskakujących kombinacjach, jak np. musztarda… truskawkowa czy konfitury malinowe z koniakiem. Sery i twarogi nie tylko z mleka krowiego, ale owczego i koziego. Część proponowanej do kupna żywności, przeważnie w przesadnie miniaturowych porcyjkach, można było przed zakupem degustować.
Natomiast w przypadku żądanych cen na ogół nie pozostawało nic innego, jak wzruszyć ramionami na ich absurdalne zawyżenie. Jeżeli chodzi o wędliny, to chyba nie trafiłem na ceny niższe, niż płaci się za najlepsze, z renomowanych ekologicznych wytwórni, w najdroższych sklepach w stolicy. Podobnie sery, a nawet miody.
Za spore, co prawda, rozmiarami pierogi nadziewane kapustą i mięsem oraz smażone w głębokim oleju i przypominające z wyglądu tatarskie czebureki, żądano… po 10 zł za sztukę. Za kromkę chleba posmarowanego domowym smalcem, z plasterkiem kiszonego ogórka – 5 zł. Maleńki, nieco większy od bułki chlebek „razowy żytni na zakwasie”, 4 zł.
Kiedy mówiłem, że za niemal dwukrotnie większy, równej jakości płacę w pawilonach za Halą Mirowską 2,80 zł, to widziałem zdumienie w oczach sprzedawcy. A przecież w wioskach i miasteczkach, z których przyjechali, nikt nie zapłaci nawet połowy żądanej tu kwoty. Ale „warszawiacy są bogacić”, to można ich obdzierać ze skóry. I tacy „handlowcy” z zaskoczeniem zauważali po pewnym czasie, że ludzie co prawda degustują, oglądają, ale tylko nieliczni i niewiele kupują.
A już na pewno nikt nie ustawia w kolejkach po to, co oferują. Większość wystawców – to zresztą nie pierwszy przypadek, bo podobnie bywa na innych jarmarkach i okazjonalnych prezentacjach w Warszawie – nadal nie rozumie, że powinni doskonałą jakością, ale i rozumnymi cenami, szukać sobie nowych rynków zbytu. A stolica po tym względem jest niezła.
Ale nie usiłować zrekompensować sobie z nawiązką koszty udziału w kiermaszu i stracony na to czas. Podchodząc do stołecznych „jeleni” tak jak w sezonie traktuje się „ceprów” w Zakopanem, czy tłumy przybyszów z głębi kraju w Sopocie, Krynicy Morskiej i innych popularnych miejscowościach nadmorskich. Uważam, że tylko zdecydowane „nie !” takiemu zdzierstwu cenowemu może nauczyć tych ludzi rozumu.
Częścią Targów Regionalia była także ekspozycja oryginalnych wyrobów artystycznych, zwłaszcza biżuterii. W tym inspirowanej folklorem, ceramiki, prac rzemieślniczych z drewna, włókien i metali itp. Targom LATO 2013 towarzyszyło sporo imprez. Dla gości, zwłaszcza dzieci i młodzieży, były liczne konkursy. Dla najmłodszych „Kącik Malucha” z ciekawymi zabawami.
Nie zabrakło występów artystycznych, quizów dla widowni i innych atrakcji. Był to więc udany, doroczny piknik, na którym można było zapoznać się z propozycjami wypoczynku w lecie. No i kupić coś po cenach promocyjnych, na podobnych zasadach nabyć np. bilety autobusowe itp. Rozerwać się, dowiedzieć czegoś nowego o interesujących regionach i miejscowościach w Polsce oraz świecie, miło przy tym spędzając czas.
I pod tym względem była to impreza na pewno udana. Ale czy równie pozytywnie ocenią ją organizatorzy, a zwłaszcza wystawcy, tego już nie jestem pewien. Od tych ostatnich słyszałem narzekania, że „coś naród nie chce kupować”. To byłby dobry sygnał na przyszłość. Nic lepiej nie edukuje bowiem ekonomicznie, jak w takim przypadku rynek.
Być może przynajmniej niektórzy wytwórcy „zdrowej żywności” i różnych przysmaków, nierzadko zresztą wybornych, zrozumieją, że portfele mieszkańców stolicy nie są bez dna. I że na zyski, zwłaszcza stałe i długofalowe, a nie jednorazowe, pracuje się według zupełnie innych zasad. Udział w targach może w tym pomóc, ale nie stać miejscem i celem.
Zdjęcia autora