Tajlandia gościła w 2015 roku 30 milionów zagranicznych turystów, powiedział otwierając uroczystą kolację w hotelu Sofitel Victoria w Warszawie ambasador tego kraju w Polsce J.E. Pan Manasvi Srisodapol. Rok bieżący zaś, dodał, będzie pod tym względem jeszcze lepszy. Naszym gościom proponujemy przede wszystkim oryginalną kuchnię, dobrą zabawę, poznawanie zabytków i wypoczynek na plażach. Podkreślając, że Tajlandię łączy z Polską 45 lat bardzo dobrych stosunków dyplomatycznych, wyraził zadowolenie z rosnącego nad Wisłą zainteresowania podróżami turystycznymi do jego kraju. W 215 roku odwiedziło ją 80 tys. Polaków. Z szacunków, jakie usłyszałem od ludzi z branży wynika, że w br. liczba ta wzrośnie prawdopodobnie do 85 tys., zaś wkrótce może przekroczyć 100 tys. rocznie.
W trakcie kolacji, w której udział wzięli uczestnicy zorganizowanej przed nią prezentacji walorów turystycznych tego ponad 67–milionowego kraju w południowo – wschodniej Azji, a po niej workshopu podczas którego przedstawiciele branży turystycznej obu krajów oraz zaproszeni polscy dziennikarze mogli nawiązywać kontakty oraz uzyskiwać informacje „z pierwszej ręki”, rozlosowano również 7 pobytów weekendowych w luksusowych tajlandzkich hotelach.
Niestety z dolotem szczęśliwców, którym przypadły takie vouchery, we własnym zakresie. Impreza nazwana „Amazing Thailand Road Show 2016”, gdyż odbywała się w języku angielskim, była pierwszą w błyskawicznej „trzydniówce” promocyjnej zorganizowanej przez Tajską Organizację Turystyczną i jej placówkę w Pradze. Obejmuje ona zasięgiem swojego działania także Polskę, Słowację, Węgry, Rumunię, Bułgarię, a ostatnio również Ukrainę.
W poniedziałek 12 września prezentacja i workshop odbył się Warszawie, we wtorek 13 bm. w Budapeszcie, zaś w środę 14 bm. w Pradze. Multimedialna prezentacja prowadzona przez dyrektor TOT i jej współpracownice była zwięzła, przejrzysta, zawierała też na wykresach i zdjęciach mnóstwo informacji o turystyce, walorach oraz atrakcjach tego kraju.
Najwięcej, gdyż około trzech czwartych wszystkich turystów zagranicznych – dowiedzieliśmy się – przyjeżdża do Tajlandii z państw Azji wschodniej. Europejskie zajmują co prawda drugie miejsce, ale tylko z niespełna 19% udziałem w całym ruchu przyjazdowym. Na trzecim – 4,7% są kraje Azji południowej, a na czwartym – nieco ponad 4% obu Ameryk. Pozostałe regiony świata to już statystyczne marginesy.
Wśród sześciu krajów którymi zajmuje się oddział TOT w Pradze – na wykresie i w statystyce nie wyodrębniono jeszcze Ukrainy – liderem, z blisko 40% udziałem w wielkości ruchu przyjazdowego, jest, oczywiście Polska. Za nią, ale z wysokim, biorąc pod uwagę liczbę ludności, ponad 23,6% udziałem, Czechy. No ale regionalna centrala znajduje się przecież w Pradze.
Trzecie miejsce, z nieco powyżej 13% udziałem zajmują Węgry. Rumunia i Słowacja po poniżej 10%, zaś Bułgaria zaledwie 4,5%. Ale, jak stwierdzono w trakcie prezentacji, rok 2016 zamknie się prawdopodobnie w przypadku regionu Europy środkowo – wschodniej 8-procentowym wzrostem liczby przyjeżdżających z jego krajów turystów do Tajlandii.
Bardzo interesujące okazały się informacje o międzynarodowych lotniskach tego kraju i ruchu na nich. Bezkonkurencyjny jest port lotniczy Suvarnabhumi, centralny w kraju i jeden z największych w świecie, 25 km od stolicy, działający od 2006 roku, który do roku 2020 obsługiwać ma po 60 milionów pasażerów rocznie.
Przez drugi stołeczny, też w podobnej odległości, istniejący od 1914 roku, Don Mueang, przewinie się ich w br. 30 mln. Phuket na wyspie o tej samej nazwie 6,5, z perspektywą do 12,5 mln. Tapao-Rayong-Pattaya – 3 mln. Najmniej Krabi, „zaledwie” 1,2 miliona. Z dużym zainteresowaniem słuchałem i oglądałem na ekranie szczególnie preferowane obecnie w Tajlandii rodzaje turystyki.
W Polsce przyzwyczajeni jesteśmy, że nasi rodacy wyjeżdżają tam głównie na wypoczynek łączony ze zwiedzaniem sławnych zabytkowych miast – lub odwrotnie. Wstydliwą i przeważnie w miarę możliwości przemilczaną była i jest, zwłaszcza z niektórych państw Europy zachodniej, seksturystyka.
Tymczasem gospodarze proponują i preferują swoje atrakcje w tej kolejności. Luksusowe podróże lotnicze i morskie. Śluby, wesela i miesiące miodowe. Zdrowie i wellness. Ponadto tajską kuchnię, w tym uliczną. W br. organizowany jest nawet konkurs na 50 najlepszych restauracji azjatyckich roku. Turystyka lokalna, m.in. w regiony plemienne mniejszości etnicznych. I jako szósty golf.
Zaprezentowano też, dosyć powszechnie znanych, pięć głównych regionów turystycznych kraju. Północny z miastami Chiang Mai, Chiang Rai i Sukhotai. Północno – wschodni. Centralny – oczywiście Bangkok i jego okolice. Wschodni – Pattaya i Ko Samet. Oraz południowy: Krabi, Samui, Phangan, Phuket i Ko Lante. Ale równocześnie pokazano, oczywiście ze zdjęciami, „12 klejnotów” ukrytych w różnych regionach kraju.
O nazwach niewiele mówiących chyba nie tylko mnie, chociaż podróżowałem po Tajlandii kilkakrotnie. Zapowiedziano też szczególne wydarzenia. 14 listopada br. Festiwal Loi Kratong i 17 marca 2017 r. Tajskie uroczystości Wai Khru Muay. Z przykrością muszę stwierdzić, że niemała część zaproszonych przedstawicieli polskiej branży turystycznej i mediów, którzy potwierdzili akredytację, po prostu… nie przyszła na prezentację i workshop.
Niektórzy „ledwo zdążyli” na zapowiadaną kolację z atrakcjami. A plik przygotowanych dla nich identyfikatorów trafił chyba na śmietnik. Wstyd wobec gospodarzy! To jedno z niemiłych zaskoczeń. Ale dla mnie stała się nim również formuła tajsko-polskiego workshopu. Bywam, a później piszę o nich, na organizowanych przez poszczególne kraje, regiony, miasta, organizacje turystyczne itp.
Regułą jest na nich silna obecność organizacji turystycznych i placówek zajmujących się promocją miejscowych atrakcji. A także biur podróży, gdyż jest to dla nich świetna okazja zarówno na bezpośrednie poznanie się z potencjalnymi partnerami w interesach, usłyszenie o ich potrzebach i zainteresowaniach klientów itp. Co często kończy się podjęciem stałej współpracy w interesach.
Na imprezach takich bywają również przedstawiciele linii lotniczych i innych środków transportu, hoteli, ubezpieczycieli itp. Ale przeważnie w wyraźnej mniejszości. Tym razem swoje oferty prezentowały niemal wyłącznie hotele i ich sieci, ośrodki SPA i wellness oraz pola golfowe z różnych regionów i miejscowości tajlandzkich.
Wśród 28 stolików, jakie zajmowali, natrafiłem tylko na jedno organizacji turystycznej – Thailand Convention and Exhibition Bureau. Oraz jednego touroperatora, Exotic Voyage Co.LTD z Phuketu. Na co liczyli „hotelarze”? Że zainteresują się nimi polskie biura podróży? Te które wysyłają grupy lub indywidualnych turystów do Tajlandii, mają chyba już tam partnerów w pokrewnych firmach.
A ci touroperatorzy, którzy dopiero zastanawiają się nad uwzględnieniem w ofertach tego kierunku, też raczej szukają partnerów wśród touroperatorów, którzy zapewnią im kompleksową realizację programów, a nie tylko miejsca hotelowe, nawet z atrakcyjnym zapleczem.
Nic więc dziwnego, że w trakcie dwugodzinnego workshopu przy stoiskach tych nie tworzyły się kolejki przedstawicieli polskiej branży turystycznej chętnych do rozmów, czy dziennikarzy spragnionych informacji o cenach i atrakcjach (a nie tylko ew. gadżetów) poszczególnych „resortów”. W rezultacie więc część tajlandzkich gości nudziła się w samotności przy stolikach, które im przydzielono.
Zdjęcia autora