Piękne miejsca, urocze rezydencje, krynoliny, wystawne uczty i… piękne samochody. To marzenia wielu. Jako, że te się niekiedy spełniają postanowiliśmy pojechać w wyjątkowo urokliwe miejsce na Mazowszu, do Pałacu Domaniowskiego, położonego o około 95 km na południe od Warszawy. Stoi on w Konarach nad zalewem Domaniowskim i przeżywa nowe życie. Reklamuje się jako Resort & Conference, proponuje jednak również szeroką ofertę dla rodzin. Pałac ten jest jednym z najcenniejszych zabytków południowego Mazowsza i obecnie stoi nad zalewem powstałym po spiętrzeniu rzeki Radomki. Pełni on funkcję rekreacyjną a jednocześnie jest zbiornikiem wodnym. Objeżdżamy zalew dookoła. Prawie zewsząd widać pałac, a najpiękniej wygląda on od strony plaży.
Konary pojawiają się w zapiskach już x XV wieku i zawiązanych jest z nimi wiele wybitnych nazwisk naszej historii. Jest to początkowo posiadłość Firlejów, potem, w 1540 kupuję ją Piotr Kochanowski, ojciec naszego wybitnego poety. Kochanowski rozwijał i pomnażał majątek, który po jego śmierci przypadł w administrowanie starszemu bratu Jana, również Piotrowi.
Poeta często przebywał w majątku, a około 1550 roku pozostawał tu prawie dwa lata w celu uregulowania spraw spadkowych. W XVII i XVIII wieku pałacem i włościami władali Wąsowiczowie, którzy kupili go od Kochanowskich. I znowu był to czas jego rozwoju i pomnażania majątku.
W początku XIX wraz z utratą polskiej państwowości został on podzielony między członków rodziny Wąsowiczów i znalazł się pod jurysdykcją austriacką, potem zaś, po kongresie wiedeńskim stał się częścią Królestwa Polskiego podporządkowanego Rosji. Ze względu na brak dobrej administracji i zadłużenie został w 1845 roku sprzedany Adamowi Bogumiłowi Helbichowi, pionierowi polskiej chirurgii i zasłużonemu powstańcowi listopadowemu.
Ten Kawaler Orderu Virtuti Militari był postacią niezwykle zasłużoną dla kultywowania polskości na ziemiach Królestwa. Był także dobroczyńcą i filantropem oraz pionierem polskiej chirurgii. Chociaż Adam Helbich nie mieszkał na stałe w Konarach, gościł w majątku niezwykle osobowości: malarza Józefa Brandta („Sianokosy w Konarach”, 1875) i ojca Fryderyka, Mikołaja Chopina.
Po przejściu na emeryturę osiadł w Konarach i rozpoczął budowę dworu, który został ukończony w 1870 roku. Obecny właściciel Pałacu Domaniowskiego odbudował i rozbudował pałac w stylu i konwencji rezydencji dworskiej wg planów Helbicha. Konary pozostawały w rękach rodziny Helbichów do wybuchu II wojny światowej.
Niemcy wywłaszczyli majątek, który przeszedł w ręce armii niemieckiej. Od 1940 rok we dworze działała administracja ośrodka szkoleniowego Luftwaffe. Po zakończeniu wojny Konary znacjonalizowano i jak większość pałaców oraz dworków w Polsce, przeszły na własność PGR. Pod którego rządami rządami dwór ulegał dewastacji.
Oglądamy stare zdjęcia z tego okresu: kolonie letnie, lato 1946. Obecny właściciel zrobił z nich interesujące parawany i dekoracje. Zafascynowany tym miejscem podjął się rewitalizacji i w kwietniu 2012, dawna rezydencja Kochanowskich i Helbichów odzyskała splendor dawnego dworu szlacheckiego. Obecnie Pałac Domaniowski jest hotelem z wieloma atrakcjami.
W ofercie dla rodzin z dziećmi jest pokój zabaw na poddaszu, plac zabaw na świeżym powietrzu, minigolf, rowery, przyczepki rowerowe, a nawet… specjalne zabiegi w Strefie Beauty dla najmłodszych! Oferuje też możliwość uprawiania sportów wodnych: łódź motorową wakeboard, narty wodne, banany, koła, kajaki, rowery wodne.
Dla amatorów sportów lądowych dostępne są rowery i rowery elektryczne. Jest również siłownia dla gości. Hotel ma oczywiście restaurację, a także ofertę biznesową, organizuje konferencje i spotkania integracyjne, wesela oraz imprezy rodzinne. Nam najbardziej podobał się teren wokół pałacu, gdzie dzieci mogły dowolnie wybiegać się oraz poddasze z pokojem zabaw, siłownią i bilardem.
Nieopodal pałacu jest dużo pól, łąk i lasów. Teren raczej płaski, niekiedy pojawiają się jakieś małe wzgórza. W drodze do nieodległego Radomia przy drodze z Piotrkowa Trybunalskiego odkrywamy Karczmę Jaś i Małgosia. Zatrzymujemy się także na rynku w Przysusze, by zrobić zdjęcia na ławeczce z Oskarem Kolbergiem. W drodze powrotnej jeszcze lody w słynnej od lat lodziarni w Białobrzegach i powrót drogą szybkiego ruchu do domu.
Zdjęcia autorów.