Malezja nie należy do zbyt popularnych kierunków turystycznych wyjazdów naszych rodaków. Znacznie ustępuje pod tym względem swojemu północnemu sąsiadowi – Tajlandii. Ma co prawda zdecydowanie mniej zabytków, ale równocześnie mnóstwo szalenie ciekawych, wartych poznania miejsc. Jest poza tym nie tak bardzo skomercjalizowana pod względem turystycznym, a to dla wielu współczesnych podróżników stanowi dodatkowy, ważny atut. Ten kraj położony w południowo – wschodniej Azji, na krańcu Półwyspu Indochińskiego i wyspach: północnej części Borneo oraz położonych na Morzu Andamańskim, z największymi – Langkawi i Penang, dwójka polskich podróżników objechała samotnie w dwa miesiące. Bardzo przybliżając go – i jego atrakcje – polskim turystom. Byli tam bowiem niemal we wszystkich ciekawych oraz ważnych miejscach. O wiele dłużej, niż większość innych podróżników, w stołecznym Kuala Lumpur. Na kontynencie także w dwu ważnych portach: George Town i Malakka oraz paru mniejszych miejscowościach i parkach narodowych. Odwiedzili obie wspomniane wyspy andamańskie i przejechali całą malezyjską część Borneo od Kuchingu do Sandakanu, z transferem przez sułtanat Brunei.
Robili wypady do dżungli oraz wiosek tubylców, także potomków „łowców głów”. Wiele z tych miejsc znam z pobytu w nich wcześniej niż odwiedziła je autorka z mężem – fotografem. Podobnie też trochę dżunglę, bo „liznąłem” ją zarówno na Borneo, jak i w Amazonii. Na tamtej wyspie spałem w „długim domu” Ibanów nad rzeką Lemanak, byłem tam w rezerwacie orangutanów i w parkach narodowych. Z tym większym zainteresowaniem czytałem zarówno o tym, jak je widzieli podróżnicy, a także co się tam zmieniło. Podróżowali oni z plecakami, głównie lokalnymi środkami komunikacji, sypiali przede wszystkim w tanich hotelach. Starali się, z powodzeniem, poznawać mieszkańców i lokalne społeczności, na ile nie przeszkadzała w tym bariera językowa. I te relacje, przynajmniej dla mnie, okazały się w trakcie lektury najciekawsze.
Bo zabytki, czy współczesne atrakcje, chociaż również je odwiedzali, stanowiły drugo –, a często trzecioplanowy przedmiot zainteresowań podróżników, co znalazło odzwierciedlenie również w ich opisach. Jest w tej książce sporo znakomitych relacji i fragmentów. Chyba najciekawsze są opisy ich pierwszego w życiu wypadu do dżungli w Parku Narodowym Taman Negara, rosnącej tam według szacunków specjalistów od około 130 milionów (!!!) lat. Przy niesprzyjającej pogodzie, opadach, w błocie, później także mgle. I z całkiem realnym zagrożeniem, że nie zdążą przebyć zaplanowanej trasy przed zapadnięciem ciemności. A to mogło skończyć się tragicznie. Mieli zresztą w trakcie tego „spaceru”, bo tak go wstępnie zakwalifikowali, parę bardzo niemiłych sytuacji.
Z których, poza potknięciami, poobijaniem i zjeżdżaniem w błotnistej mazi, szczególnie przykre okazało się przyssanie do ciała autorki ponad 20 pijawek. Kolejne, znakomite opisy, które zostają w pamięci, dotyczą poszukiwania jeszcze żyjących „łowców głów” oraz wizyt w wioskach lokalnych plemion, w tym zwłaszcza aborygenów Orang Asli. A także rozmowy, m.in. na temat duchów dżungli w Sandakanie. Rewelacyjna jest również relacja ze spotkania z szamanem i jego zachowań podczas transu, w który wprowadzał się. Wymieniać można ponadto wiele innych fragmentów, czy przygód, jakie ich spotykały. Wycieczki do Batu Caves, miejscowości pielgrzymkowej, gdzie podczas hinduskiego święta Thaipusam, które jednak odbywało się w innym terminie, pątnicy okaleczają się nie czując bólu.
Spotkania w Perhentian Kecil z ogromnym waranem. Życia tubylców we współczesnych „długich domach”. O dokarmianiu orangutanów w ośrodkach ich rehabilitacji, czy ogromnym problemie i zagrożeniu nie tylko dla tej części świata, jakie stanowi wycinanie lasów pierwotnych i zakładanie na ich miejscu bardzo opłacalnych plantacji palm olejowych. Są to, a także ponad 100 kolorowych zdjęć, przeważnie świetnych, ilustrujących ich przygody, opisywane wydarzenia, spotkania z konkretnymi ludźmi czy po prostu widoki miejsc i przyrody, największe walory tej książki, dla których warto ją przeczytać. Ma ona, niestety, przynajmniej dla mnie, także minusy. Przede wszystkim liczne dialogi autorki z mężem współpodróżnikiem. Opisy ich konfliktów i sprzeczek, czy banalnych spraw. Krótko mówiąc: drażniącego kobiecego „ple ple”.
Te dialogi „rozszczebiotanej blondynki” z, niekiedy mającym ich dosyć, co wynika z tekstu, mężem, przerywają nierzadko ciekawą narrację. Parę cytatów: „ – Jarek, to co w końcu robimy? Zatrzymamy się w tym Nijah, czy od razu ruszamy do Miri? – A kręcą cię te jaskinie? – Sama nie wiem… Może? – Mnie chyba jest wszystko jedno… – No, bardzo pomogłaś…”. Czy w innym miejscu, a podobnych jest ich wiele: „ – Jarek, ty wierzysz, że to się dzieje naprawdę? Zaraz będziesz u szamana! To jakiś zupełny odlot jest… – Ja nie wiem, jak to się dzieje, że nam się przydarzają takie rzeczy”. Lub: „ – Jarek, czy ty też tak czujesz, że ten moment, kiedy wchodzi się głębiej w las, to jest jakieś przekroczenie światów?” Mąż chyba miał już w tym momencie dosyć takich „głębokich intelektualnie” pytań, bo odpowiedział: „ – To może zatrzymamy się i każdy przywita się z dżunglą po cichu, dobra? zaproponował Jarek”.
Autorka chyba miała świadomość, że z tymi pytaniami jest coś nie tak, bo w pewnym miejscu samokrytycznie napisała: „Już wcześniej zauważyłam, że w podróży staję się mistrzynią durnych pytań, ale cóż zrobić?” Odpowiadam: nie przenosić ich później na papier aby nie drażnić czytelników! Przeczytałem w ostatnich kilku latach i zrecenzowałem grubo ponad dwieście książek podróżniczych i przewodników turystycznych. Znakomitych, przeciętnych, czasami marnych. Ale po raz pierwszy muszę stwierdzić, że usunięcie w tej o podróży po Malezji znacznej części tych dialogów, co oznaczałoby skrócenie książki o co najmniej 10 – 20%, tylko wyszłoby jej na dobre.
Czytelnikom – mam nadzieję, że nie tylko mnie – oszczędziłoby bowiem sporo czasu i nerwów. Momentów, w których podczas lektury nagle chce się trzasnąć książką o ścianę z wściekłości na autorkę. A przecież, jak już parokrotnie wspomniałem, jest ona ciekawa, miejscami bardzo, z wieloma znakomitymi opisami. Pozwalającymi poznać i chociaż częściowo zrozumieć tak egzotyczny kraj, jakim jest Malezja z jej mieszanką ras, kultur, języków. Nie wspominając już o szalenie ciekawych krajobrazach i miejscach. Mogłaby jednak być lepsza. I łatwo to będzie osiągnąć w ewentualnym kolejnym jej wydaniu.
ZAKOCHANI W ŚWIECIE. MALEZJA. Autorka tekstu: Joanna Grzymkowska – Podolak, zdjęć: Jarosław Podolak. Wydawnictwo Edipress Polska, Warszawa 2017, str. 284, cena 49,90 zł. ISBN 978-83-7945-796-0