Kolejny już, XI Festiwal „Warszawa Singera” przeszedł do historii. W ciągu zaledwie tygodnia miało miejsce ponad 200 koncertów, spektakli teatralnych, pokazów filmowych, wystaw, prelekcji i dyskusji. Wydawać by się mogło, że po wspaniałym ubiegłorocznym jubileuszowym, bo dziesiątym festiwalu, tegoroczny już niczym nowym nie zadziwi licznie przybyłych na tę imprezę mieszkańców Warszawy oraz gości z różnych regionów Polski a także z wielu krajów świata, w tym, oczywiście, najwięcej z Izraela. Stało się jednak inaczej, a tegoroczny program przywykłych do pewnego standardowego repertuaru widzów, wprawił w niekłamane zdumienie. A wszystko za sprawą tego, że Fundacja Shalom, organizator festiwalu, po raz pierwszy postanowiła zaprosić do udziału w imprezie znanych muzyków jazzowych.
Artyści ci wypełnili swoimi występami blok programowy, zatytułowany „Singer Jazz Festiwal”, stanowiący cykl koncertów i spotkań, który według zamierzeń organizatora miał być festiwalowym eksperymentem. Szkoda, że nastąpiło to dopiero teraz, jako, że w liczącej już sto lat epoce światowego jazzu artyści pochodzenia żydowskiego odgrywali zawsze istotną rolę. Usłyszeliśmy zatem wybitnego klarnecistę z Izraela, Harolda Rubina, który wystąpił w duecie z Mikołajem Trzaską, dając próbkę swego nieprzeciętnego talentu.
Wystąpił także Daniel Zamir z kwartetem, grający jazz progresywny, ale wywodzący się z tradycyjnej muzyki żydowskiej. Zaprezentowali się ponadto m.in. „Kuba Stankiewicz Trio”, Lena Piękniewska, która wykonała koncert „Kołysanki na wieczny sen”, Bracia Oleś, ale chyba najbardziej zapadł w pamięć koncert zespołu „New Trio”, który założyli bracia Jan i Mateusz Smoczyńscy. Janowi (grającemu na organach Hammonda) i Mateuszowi (grającemu na skrzypcach) towarzyszył perkusista Michał Miśkiewicz.
Oryginalne połączenie tych trzech instrumentów powoduje, że wykonywane przez artystów utwory mają niepowtarzalne brzmienie. Na tych koncertach jak zawsze gdy coś jest nowością, był zawsze komplet publiczności. Pozostałe imprezy w ramach muzycznego programu festiwalu były jak co roku niezwykle atrakcyjne. Słuchaliśmy pieśni kantorów, melodii klezmerskich, a także awangardowych przeróbek muzyki tradycyjnej.
Podkreślić należy świetny koncert muzyki folkowej w kościele Wszystkich Świętych w wykonaniu Kapeli ze Wsi Warszawa, której towarzyszył wybitny artysta greckiego pochodzenia, Jorgos Skolias. Jego wspaniałą technikę śpiewu harmonicznego, pozwalającą na równoległe prowadzenie trzech głosów, podziwialiśmy na festiwalu po raz pierwszy. Podczas Nocy Klezmerów, czyli koncertu plenerowego na Placu Grzybowskim, podziwialiśmy tak jak w roku ubiegłym najwybitniejszych twórców światowej muzyki klezmerskiej.
Alana Berna z USA, założyciela międzynarodowego zespołu muzycznego „The Other Europeans”, grającego na fortepianie i akordeonie, tym razem w najnowszym projekcie „Semer Label Reloaded” oraz Franka Londona, wirtuoza trąbki z Nowego Jorku, laureata nagrody Grammy. Towarzyszyli im Paul Brody z Niemiec, Lorin Sklamberg z USA oraz niemiecki zespół Trio Yas.
W drugiej części koncertu jeden z najwybitniejszych kantorów na świecie, Yaakov Lemmer wraz z Frankiem Londonem zaprezentowali nowatorskie połączenie muzyki klezmerskiej z muzyką kantoralną. Gwiazdą koncertu finałowego był David D’Or z Izraela. Ten niezwykły, uważany za jednego z najwybitniejszych artystów świata artysta, śpiewający kontratenorem, siłą głosu i czterooktawową skalą wprowadził w euforię szczelnie wypełniającą cały plac publiczność.
Wystąpił w towarzystwie wielu artystów, którzy współtworzyli program muzyczny festiwalu, a ostatni utwór artyści wykonywali nieprzerwanie przez kilkanaście minut. Bardzo interesujące było spotkanie z Marianem Lichtmanem, świetnym muzykiem, kompozytorem, wokalistą i producentem, który do historii muzyki przeszedł przede wszystkim jak współzałożyciel zespołu „Trubadurzy”.
Tematem rozmowy artysty z Lechem Nowickim było całe życie Mariana Lichtmana, zarówno w Polsce jak i późniejsze, po wyjeździe na stałe do Danii. Nie zabrakło, oczywiście, kilku wykonanych bardzo ekspresyjnie, piosenek. Komplet publiczności zgromadził też wieczór poezji Celii Dropkin, pierwszej Damy poezji, piszącej w języku jidysz. Ta, jedna z najwspanialszych żydowskich poetek tworząca w I połowie ubiegłego wieku, zrewolucjonizowała poetycki sposób mówienia o relacjach damsko – męskich.
Motywy erotyczne w jej wierszach szokowały współczesnych, a utwory, które wyszły spod jej pióra, brzmią aktualnie również dzisiaj. Od początku istnienia na kulturalnej mapie Warszawy tego festiwalu istotną rolę odgrywał teatr. Niewątpliwą gwiazdą tegorocznej imprezy była Maia Morgensztern, wybitna aktorka Teatru Żydowskiego w Bukareszcie, której międzynarodową sławę ugruntowała m.in. rola Marii w „Pasji” Mela Gibsona.
Na Dużej Scenie Teatru Żydowskiego ta świetna artystka zaprezentowała monodram według tekstu mistrza kabaretu Georga Kreislera p.t. „Dziś wieczorem: Lola Blau”, którego treścią była historia artystki kabaretowej z Austrii, która rozpoczęła karierę w Wiedniu przed wojną, a następnie wyjechała, z oczywistych powodów, do Stanów Zjednoczonych, gdzie kontynuowała karierę. Po wojnie powróciła do ojczyzny, ale nie mogła się w niej odnaleźć. To już nie była ta Austria, którą pamiętała.
Występ Mai Morgensztern był rewelacyjny, a historia została opowiedziana nie tylko za pomocą słów ale również znakomitych kabaretowych piosenek. Spośród innych wybitnych spektakli warto wspomnieć takie pozycje, jak „Skrzypek na dachu” w reżyserii Jana Szurmieja, sztukę „Bóg zemsty” w reżyserii Andrei Munteanu, będące jednym z najlepszych osiągnięć dramatopisarskich Szaloma Asza, znanego żydowskiego prozaika, dramaturga i eseisty, czy przedstawienie „Ostatnia miłość” na podstawie opowiadania Icchaka Bashevisa Singera, w którym gościnnie wystąpił Shmuel Atzmon – Wircer z Izraela.
Nowością tegorocznej imprezy było także zwiększenie zasięgu jej prezentowania poza stolicą. Ponieważ patron festiwalu, Icchak Bashevis Singer urodził się w Leoncinie koło Warszawy, dzieciństwo spędził w Radzyminie, młodość w domu ojca przy ulicy Krochmalnej w Warszawie oraz w Biłgoraju, rodzinnym domu matki, Baszewy, dlatego w tym roku postanowiono, zachowując jako centrum wydarzeń Teatr Żydowski, synagogę Nożyków, Plac Grzybowski z ulicą Próżną, zorganizować imprezy w wymienionych wyżej miejscach.
I tak, w Leoncinie i Radzyminie imprezy na szlaku Singera upamiętniły jego dom rodzinny, a w Biłgoraju miały na celu przypomnieć, że jest to miasto Baszewy i jej ortodoksyjnych braci, którzy byli rabinami. A także, a może przede wszystkim, Estery Kreitman, starszej siostry sławnego pisarza.
Na kończącym festiwal koncercie finałowym było obecnych wiele ważnych osobistości, spośród których, z braku miejsca, trzeba wymienić chociaż tych, dla organizacji festiwalu najważniejszych, jak ambasadorowie w Warszawie: Niemiec – Rolf Nikel, Stanów Zjednoczonych – Stephen D. Mull oraz Izraela – Zvi Rav-Ner, kończący właśnie swą pięcioletnią misję w Polsce.
Podsumowując festiwal nie można nie wspomnieć zmarłego w tym roku długoletniego dyrektora Teatru Żydowskiego Szymona Szurmieja. Pamięć o nim towarzyszyła festiwalowi przez cały czas jego trwania, a kulminacją wspomnień o tym niezwykłym artyście było przedstawienie p.t. „Noc całego życia”, ostatni spektakl przez niego wyreżyserowany, do którego scenariusz napisał Ryszard Marek Groński, wystawiony specjalnie podczas festiwalu w 75 rocznicę wybuchu II Wojny Światowej.
Była to sztuka będąca zapisem wspomnień Janusza Korczaka w ostatnią noc przez Zagładą. W następujących po sobie obrazach, niczym w filmie, przed oczami doktora przesuwa się cale jego życie. Ponieważ rola Korczaka była ulubioną rolą artysty, dlatego w hołdzie swemu długoletniemu dyrektorowi zagrał w niej cały zespół teatru.