WARSZAWA: PIERWSZA WYSTAWA W MUZEUM SZTUKI NOWOCZESNEJ

Pierwsza wystawa w nowym Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Fragment ekspozycji. Fot. Cezary Rudziński
Pierwsza wystawa w nowym Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Fragment ekspozycji. Fot. Cezary Rudziński

W Muzeum Sztuki Nowoczesnej w nowym stałym budynku przy ul. Marszałkowskiej, na skraju Placu Defilad przed Pałacem Kultury i Nauki, otwarto pierwszą wystawę ponad 150 eksponatów spośród ponad 4,5 tysięcy zgromadzonych od niemal dwu dekad w muzealnych zbiorach. Nosi nazwę „Wystawa niestała. 4 x kolekcja”. Ekspozycję podzielono bowiem na tyle działów, nazwanych odsłonami.


Kolejno są to: „Sztandar. Zaangażowanie, realizm i sztuka polityczna” w Galerii B, „Tworzywa sztuczne: ciała, towary, fetysze od zimnej wojny po współczesność” w Galerii C, „Realne abstrakcje. Autonomia sztuki wobec katastrof nowoczesności” w Galerii D oraz „Przenicowany świat. Sztuka, duchowość i przyszłe współistnienie” w Galerii E. W materiałach informacyjnych muzeum przekazanych dziennikarzom na konferencji otwarcia tej wystawy niestałej, czytam na ten temat m.in.

Jak wystawę prezentuje Muzeum

„Kolekcja…składa się z czterech części, które przenikają się i jednocześnie stanowią odrębne rozdziały jednej opowieści. Zorganizowane wokół rozpoznawalnych terminów z historii sztuki, takich jak pop-art., socrealizm czy abstrakcja, dotyczą tego samego okresu historycznego – pomiędzy latami 50. XX wieku a współczesnością. Stanowią zatem cztery odmienne podejścia do tego samego czasu w historii sztuki. Zaproponowanie kilku perspektyw jest otwartym zaproszeniem publiczności do swobodnego konstruowania własnych sposobów zwiedzania, dostrzegania niuansów i szukania indywidualnych perspektyw poznawania prac z kolekcji Muzeum.

Ścieżka przez wystawę rozpoczyna się od zbioru dzieł związanych z zaangażowaniem politycznym i marzeniami o budowaniu lepszego świata dzięki sztuce. W drugiej części znajdują się prace uwodzące serce i oko, które są efektem fascynacji kulturą popularną, reklamą i projektowaniem. Kolejny rozdział prezentuje sztukę opartą na bezkompromisowej wyobraźni, czerpiącej z nienowoczesnych tradycji: sztuki ludowej, nieprofesjonalnej, rdzennej, praktyk artystycznych rozkwitających poza centrami i ich regułami. W ostatniej części wystawy powraca pytanie o granice sztuki, jej niezależność od innych systemów wiedzy i wytwórców kultury, szczególnie w kontekście rozpadu i destrukcji świata, jaki znamy…”.

Kontrowersyjne otwarcie MSN

W ekspozycji dominują prace artystów polskich, ale są również ukraińskich, chińskich, kosowskich i libijskich. Otwarciu wystawy towarzyszyły, w mojej ocenie, zgrzyty. Pierwszy, to dopuszczenie, aby w audytorium o obniżonej podłodze, 2-3 metry przed przemawiającymi: Ministrą Kultury i Dziedzictwa Narodowego Hanną Wróblewską, wiceprezydentką Warszawy Aldoną Machnowską-Górą i dyrektorką MSN Joanną Mytkowską, ustawić dwie kamery telewizyjne z rosłymi operatorami, niemal dokładnie zasłaniające występujące damy zgromadzonym na brzegu tego audytorium przedstawicielom mediów. Jak mogliśmy oglądać i słuchać tych wystąpień, przedstawiam na zdjęciu.

Drugim zgrzytem było takie zaplanowanie konferencji otwarcia, że po jej zakończeniu przewidziano pół godziny na indywidualne (1:1) wywiady z ministrą, wiceprezydentką, dyrektorką i jej zastępczynią oraz kuratorami (9) wystawy. Ponieważ większość dziennikarzy nie była nimi zainteresowana, albo nie mogła się dopchać o osób, z którymi chcieli by porozmawiać, ich spory tłumek musiał czekać na otwarcie wstępu na piętra ,w galeriach których znajdują się ekspozycje. Gdy stało się już możliwe ich zwiedzanie, nie skorzystałem z oprowadzania po wystawie przedstawicieli mediów przez jej kuratorów, lecz poszedłem „własną drogą” aby spokojniej obejrzeć te wystawy i sfotografować zarówno całe sale, jak i poszczególne eksponaty oraz wystawione „instalacje”.

Co zwróciło moją uwagę?

Nie zamierzam ich opisywać, wspomnę tylko, że znajdują się wśród nich zarówno prace słynnych, wysoko cenionych, także finansowo, twórców, jak i, chyba w większości mniej, a szerzej chyba w ogóle nieznanych. W miarę oglądania tych ponad 150 eksponatów i „instalacji” moja nadzieja zobaczenia jakieś wielkiej, współczesnej sztuki malała. Jeżeli w tej pierwszej ekspozycji MSN pokazano, a tak należy chyba domniemywać, najlepsze i najciekawsze, przynajmniej w większości, eksponaty spośród posiadanych przez muzeum ponad 4,5 tysiąca, to „szczęka opada” z negatywnego wrażenia. W ogromnych salach galerii wystawiono po kilka – kilkanaście eksponatów.

Nieliczne obrazy, niczym, w mojej subiektywnej ocenie, nie wyróżniające się pod względem artystycznym, chociaż może zgodne z obowiązującą ideologią epoki, w której powstawały. Trochę rzeźb: raczej koszmarnych męskich łbów, czy topornie wyciosanych potężnych, siedzących kobiet. Chociaż, w innej sali, również dosyć atrakcyjnego, chyba ceramicznego, wręcz naturalistycznie przedstawionego popiersia kobiety z długimi, zapewne – dotykać przecież nie można – naturalnymi włosami. Chudego, nagiego mężczyzny w całej krasie nagości, na „ptaszka” którego spogląda kamienny drapieżny ptak. A w tle jest słynny plakat Solidarności – „W samo południe”, z pierwszych półwolnych wyborów w Polsce w 1989 roku.

Sala krzyży i „kompozycja” z główek kapusty

Jest, robiąca wrażenie, sala zwisających na linkach z powały krzyży oraz symboli różnych odłamów chrześcijaństwa, kojarząca się z „Górą Krzyży” koło litewskich Szawli i w polskiej Grabarce. Oglądam też kilka abstrakcyjnych rzeźb czy konstrukcji, w tym jedną dominującą w ogromnej sali z paroma obrazami na ścianach. Ale również, już nie rzeźbę, lecz chyba „kompozycję” z główek kapusty w muzealnym bistro Rumory. A w innym miejscu dwie odrąbane ludzkie nogi stykające się kapciami, owinięte do kolan. Jest, dosyć szczegółowo opisany, „Czarny papież” z „Czarną owcą”. Dwujęzyczna, polsko – angielska prezentacja autorów wystawionych prac, jest na wystawie bardzo dobra, podobnie jak, przynajmniej zadowalające, opisy eksponatów.

Ograniczę się w tym miejscu do dziennikarskiej relacji z tej wystawy, pora na autorski komentarz. Nie jestem historykiem sztuki, ale w tym muzeum, podobnie jak w wielu na 5 kontynentach, które zwiedzałem, zwykłym „człowiekiem z ulicy”, który lubi sztukę, zwłaszcza dobrą, ale również architekturę oraz rzemiosło artystyczne, tak przecież sobie bliskie. Trudno zresztą, chociażby w przypadku architektury gotyku czy baroku, ale również innych epok, pominąć obok wybitnych architektów, również artystów i ich malarstwo oraz rzeźbę, czy wspaniałe dzieła rzemieślników, zwłaszcza w świątyniach, zamkach i pałacach.

Moje kontakty z wielką Sztuką

Miałem w życiu to szczęście, że „wychowałem się” na wielkiej sztuce światowej, a więc mam jej skalę porównawczą. Oglądałem ją w oryginałach od sztuki asyryjskiej i Bliskiego Wschodu w muzeach Damaszku i innych syryjskich, jeszcze przed ich, przynajmniej częściowym, ograbieniem w trakcie działań wojennych. A także w muzeach Moskwy, Berlina, Paryża, Stambułu  i innych miast nie tylko europejskich. Poznając też architekturę i sztukę antycznego Egiptu od Abu Simbel na pustyni nubijskiej po Aleksandrię. Antyczną sztukę Grecji nie tylko na Akropolu i we wspaniałym Narodowym Muzeum Archeologicznym w Atenach, ale w dziesiątkach miejsc zabytkowych i wykopaliskowych, także na Peloponezie i w tureckiej obecnie Anatolii.

Podobnie antyczną sztukę rzymską oraz jej kolejnych okresów nie tylko europejskich. Chociażby meksykańską, peruwiańską, kolumbijską czy boliwijską, m.in. ze słynnymi muralami i wspaniałymi wyrobami rzemieślników – artystów w muzeach złota w Bogocie i Limie lub galeriach w meksykańskim „mieście srebra” Taxco. Czy sztuki chińskiej oraz tybetańskiej w różnych miastach i muzeach, chociażby Pekinu, Kantonu, Szanghaju, Lhasy, czy we wspaniałym Muzeum Pałacu Cesarskiego w Tajpei na Tajwanie. Ale również oszałamiające złote skarby z kurhanów Traków i Scytów w zbiorach bułgarskich i ukraińskich. Przykłady mógłbym mnożyć, chodzi mi jednak głównie o daną mi możliwość poznanie w oryginałach, a nie tylko reprodukcjach czy na zdjęciach, różnorodności i piękna sztuki oraz rzemiosła artystycznego w poszczególnych jej epokach. A więc i ich porównywania. Bo piękno nie jeden ma wygląd.

Co proponuje sztuka współczesna?

Niestety, nie znajduję go jednak zbyt licznie, w odróżnieniu od architektury, w sztuce współczesnej, nie mówiąc już o najnowszej. Być może miałem zbyt mało możliwości jej poznania nie tylko w Polsce, czy innych zbiorach europejskich. Chociaż niedawno byłem w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Rabacie, stolicy Maroka, relację z którego opublikowałem na naszych łamach w ub. roku i jest ona nadal do przeczytania, Czy nieco wcześniejsza z muzeów: Cywilizacji Islamu, Sztuki Islamskiego Orientu czy Sharjach Art Museum w Szardży (Sharjah), jednym z emiratów ZEA.

Jeżeli chodzi o ocenę tego, co oglądałem, to dla mnie np. przybite do deski siodełko od starego roweru z dodaną do niego kierownicą, tworzące jak gdyby łeb zwierzęcia, z paroma maźnięciami pędzla i podpisem Picassa, wystawione w jego wspaniałym muzeum w Pałacu Solnym w Paryżu jako jedno z „dzieł” wielkiego artysty, było jego żartem z oglądającej je publiczności. Na ocenianie „instalacji” w rodzaju obierania ziemniaków, czy „dzieł”: przybitego do deski banana, za którą jakiś bogacz ogłupiony przez reklamę zapłacił krocie, szkoda mi czasu.

Sceptycyzm daleki od entuzjazmu, ale sugeruję obejrzenie tej wystawy

W przypadku pierwszej ekspozycji Muzeum Sztuki Nowoczesnej wrażenia mam, jak chyba wyraźnie wynika z relacji z jego zwiedzania, dalekie od entuzjazmu. Przy okazji: określenie „sztuki nowoczesnej” jest samo w sobie nobilitujące. Właściwsze byłoby chyba „sztuki nowej, czy najnowszej”. Bo o wielu zgromadzonych w nim artystycznych gniotach czy nieporozumieniach, za parę – parędziesiąt lat nikt nie będzie pamiętać. A na zakup naprawdę ważnych, pięknych i znaczących prac współczesnych artystów, nawet tylko polskich, nie mówiąc już o światowych, MSN chyba nie

Jednak, pomimo mojego sceptycyzmu w ocenie pierwszej ekspozycji w nowym gmachu, na pytanie: czy warto ją zobaczyć? Odpowiadam: zdecydowanie TAK! Niech każdy zainteresowany sztuką ją zobaczy, przeżyje i oceni. Bo moja, subiektywna ocena, może być błędna. A pokazane prace mogą innych zachwycić. Zamieszczam zdjęcia części z nich, aby czytelnicy tej relacji mogli nie tylko o nich przeczytać, ale je również zobaczyć i na tej podstawie wyrobić sobie zdanie. Czy to jest taka sztuka, którą chcą oglądać, nie mówiąc już o posiadaniu podobnej w mieszkaniach?

Zdjęcia: © Cezary Rudziński

Komentarze

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top