Zajęci własnymi problemami trochę straciliśmy z oczu kraje dla nas egzotyczne, może za wyjątkiem Azji, bo tam się wszystko zaczęło. Jak w czasie pandemii radzi sobie Afryka? To kontynent zróżnicowany i trudno o prostą odpowiedź. Skoncentruję uwagę na Etiopii, jestem z tym krajem związany od lat, dlatego znam sytuację bezpośrednio od Etiopczyków, jestem z nimi w ciągłym kontakcie.
Działania rządu etiopskiego są podobne do schematu jaki widzimy dookoła nas. Choć z drugiej strony bardziej przejrzyste, rzeczy nazywane są po imieniu – 8 kwietnia na pięć miesięcy wprowadzono stan wyjątkowy. Natychmiast odwołane zostały planowane na sierpień wybory, zamknięto granice, szkoły, restauracje i punkty usługowe. Zakazano podawania rąk podczas tradycyjnego etiopskiego powitania. Wstrzymano komunikację wewnętrzną i zamknięto granice. Choć ciekawe jest, że Ethiopian Airlines kontynuował operacje lotnicze wszędzie, gdzie było to możliwe, jeśli zaprzestał latania to wyłącznie z powodu zewnętrznych ograniczeń wprowadzanych przez inne państwa. Na początku pandemii, gdy wydawało się że jest to problem dotyczący wyłącznie Chin, na etiopskie linie lotnicze spadły gromy ze strony innych państw afrykańskich za kontynuowanie komunikacji z Chinami.
Nie zabrakło akcji nie do końca uzasadnionych, ale dobrze prezentujących się w telewizji. Po głównych ulicach stolicy przejechały polewaczki dokonując ich dezynfekcji.
Liczba zarażonych i ofiar jest, według oficjalnych statystyk, niewspółmiernie mała w stosunku do innych krajów. 13 maja było 261 zarażonych, wykonano około 30 tyś. testów, wszystko przy ponad 100 milionach mieszkańców. Trudno uwierzyć w te statystyki, ale z drugiej strony faktem jest, że w mediach społecznościowych nie ma filmów przedstawiających ludzi umierających i innych tego typu katastroficznych obrazów. Nie sądzę by, nawet przy ścisłej cenzurze, dało się to ukryć. Etiopczycy przez lata żyli pod władzą reżimu autorytarnego, kilka lat był stan wojenny, więc nauczyli się omijać wszelkie ograniczenia. Poprzednia władza ściśle w tej dziedzinie współpracowała z Chinami i technologię kontroli obywateli miała z pierwszej ręki. Choć władza się zmieniła raczej nie oddała instrumentów inwigilacji.
Również informacje jakie uzyskuję prywatnymi kanałami nie dają katastroficznego obrazu.
Tak jak w innych krajach związane z epidemią zakazy uderzyły w etiopską gospodarkę. W stolicy kraju -Addis Abebie, 88 procent hoteli zostało zamkniętych lub zmuszonych do ograniczenia usług, 12 procent pełni rolę miejsc odbywania kwarantanny dla powracających z zagranicy. Turystyka jak wszędzie na świecie zupełnie zamarła.
Wielu ludzi utrzymuje się w tym kraju z jednodniowego zarobku więc natychmiast zostali pozbawieni środków do życia. Ograniczenie liczby pasażerów w mikrobusach, będących najpopularniejszym środkiem komunikacji w Addis Abebie, spowodowało podwojenie opłaty za przejazd. Nic dziwnego, że wprowadzonych ograniczeń nie dało się długo utrzymać. Wszystko się posypało przed świętami Wielkanocnymi, gdy etiopscy chrześcijanie zakończyli Wielki Post. Obchodzono je w tym roku tydzień po terminie świąt katolickich. Post w Etiopskim Kościele Ortodoksyjnym jest, mówiąc kolokwialnie, na poważnie. Nie wolno jeść nic co pochodzi od zwierząt, odpadają więc produkty u nas uważane za postne takie jak ryby, jaja, mleko. I tak przez 54 dni. Post kończy się w Wielkanoc, wygłodzony narów rozpoczyna wielkie żarcie mięsa. Jego ofiary są spędzane ze wsi do miast i sprzedawane na targowiskach. Bydło jest oprawiane przez rzeźników. Kogo stać kupuje żywą kozę lub owcę, zwierzę w domu jest oporządzane i następnie rodzinnie spożywane. Początkowo mięso je się na surowo, w miarę upływu dnia pieczone, smażone itp. Mięsa nie trzyma się tam w lodówkach, bo ich najczęściej nie ma, musi być świeże. Przyznacie, że zachowanie wymogów dystansu społecznego w takich warunkach to zupełna abstrakcja.
Przyjaciel, właściciel nieczynnego z powodu koronawirusa hotelu Heyday w Addis Abebie, pojechał z nudów sprawdzić jak się ma sytuacja na etiopskiej prowincji, odwiedził Lalibelę i Bahyr Dar. – Tam wszystko funkcjonuje normalnie, nic nie świadczy o ograniczeniach związanych z pandemią – relacjonował po powrocie. Zamknięte szkoły ( to jest w gestii władzy centralnej) i brak turystów, tyle się zmieniło.
Jaka jest więc prawdziwa skala rozprzestrzeniania się epidemii w Afryce? Na to pytanie jeszcze trudniej odpowiedzieć niż w przypadku naszego kraju. Nikt tego nie wie, czas pokaże, pozostaje czekać.