Każdego roku na początku grudnia w jednej z małopolskich stacji narciarskich odbywa się uroczyste Ogólnopolskie Otwarcie Sezonu Zimowego. W tym roku gospodarzem była Stacja Narciarska Czarny Groń w Beskidzie Małym, a organizatorem jak zawsze Małopolska Organizacja Turystyczna (MOT). Impreza zimowa, a tu pogoda spłatała nam figla, bo śniegu jak na lekarstwo, stoki narciarskie pełne bujnej zielonej trawy i nikomu w głowie „białe szaleństwo”. Organizatorzy potrafili przekonać, że zimą liczy się nie tylko śnieg, a ważniejsza jest dobra zabawa i dobre towarzystwo. Dobrze bawić się zimą możemy również na lodowisku. I tak właśnie w dniu 12 grudnia o godzinie 17 rozpoczęliśmy w Małopolsce nowy sezon zimowy 2015/2016.
Po części oficjalnej rozpoczął się szalony wieczór i szalona noc, bo ośrodek Czarny Groń zgodnie ze swoją maksymą „Nuda się nie uda” wciągnął w wir imprezy wszystkich tam obecnych.
Zmęczonych wyczynami sportowymi przejął w swoje dłonie ośrodek SPA, gdzie zmaltretowane mięśnie przywrócono do dobrej kondycji.
A restauracja, bar i oberża zadbała o uzupełnienie straconych kalorii. Na zakończenie ciepłe i wygodne łóżeczko ukołysało do snu, aby od rana rozpocząć aktywny wypoczynek.
Na początek nauka jazdy na nartach na sztucznym stoku lub trening na jedynym w Polsce symulatorze jazdy na nartach. Naprawdę można się nieźle spocić i zmęczyć.
Potem krótki relaks w basenie. Pyszne śniadanie i wyruszamy odkrywać uroki Małopolski. Kierunek Zawoja – Centrum Górskie „Korona Ziemi”. To miejsce magiczne, które przyciągnie wszystkich miłośników gór.
Miałem okazję zobaczyć większość szczytów Korony Ziemi na żywo.Ale będąc w Zawoi po raz kolejny wróciły wspomnienia i niezwykła atmosfera dalekich wypraw. Wystawa jest nie do opisania, ją trzeba zobaczyć.
Brakuje tylko podmuchów lodowatego wiatru, skrzypiącego śniegu i braku tlenu w płucach na tych wysokościach. Korona Ziemi w 60 minut to wyczyn dostępny dla wszystkich. Komu mało wrażeń wizualnych może sprawdzić się w pobliskim parku linowym.
Spacer w koronie drzew to atrakcja nie tylko dla odważnych. Po spaleniu kilku kalorii trzeba wybrać się do Wadowic na słynne kremówki.
Mówiąc jednak poważnie, to celem wyprawy powinno być Muzeum Domu Rodzinnego Jana Pawła II przy ulicy Kościelnej 7.
Zdziwicie się, ale to nie jest muzeum. To pasjonująca opowieść o niezwykłym człowieku stworzona w wymiarze 3D w wersji 8K. Biografia papieża, którą chłoniesz wszystkimi zmysłami. Niemożliwe? Zobaczcie sami, bo warto.
Potem tylko wieczorny spacer po Wadowicach udekorowanych świątecznymi iluminacjami, aby nacieszyć oczy i przypomnieć o zbliżających się świętach Bożego Narodzenia.
Po drodze w Jaroszowicach zatrzymaliśmy się na noc w hotelu Młyn Jacka Hotel & SPA. Uwielbiam hotele w starych i zabytkowych budynkach. Mają swój niepowtarzalny charakter i klimat. I tak jest Młynie Jacka. Stary młyn zamienił się w luksusowy hotel, który mogę polecić każdemu.
Piszę o nim dlatego, że warto jest czasem nadłożyć kilka kilometrów na swojej trasie aby dobrze wypocząć w luksusowych warunkach.
Nietuzinkowy i magiczny klimat –niepowtarzalna atmosfera i jedzenie. To miejsce warto sobie zapamiętać. Wszystko co dobre musi się kiedyś skończyć.
Wracam więc do Warszawy z gościnnej Małopolski, wypoczęty i zrelaksowany. W jeden szalony weekend masa pozytywnej energii i niezapomnianych wrażeń. Zapraszam wszystkich na zimowy weekend do niej bez względu na pogodę, na święta i po świętach, choć ostrzegam, ze trudno będzie znaleźć wolne miejsca. Ale na pewno znajdziecie mnóstwo przyjaciół.
Zdjęcia autora