HELION: WAKACJE NA DWÓCH KÓŁKACH

 

 

W 1970 roku znany dziennikarz radiowy Henryk Sytner, fascynujący się kolarstwem, narciarstwem i tańcem, będący zresztą w tych dwu ostatnich dziedzinach także instruktorem oraz zamiłowany globtroter, wymyślił konkurs dla młodzieży z niezwykłą jak na tamte czasy nagrodą: dwutygodniowym rowerowym wyjazdem zagranicę.

 

I kontynuuje je, mimo zmiany anten Polskiego Radia – była Jedynka, Dwójka, a najdłużej Trójka, prowadząc nie tylko te programy, ale i wyjazdy na czele 13-osobowych (od 2000 roku ze względów finansowych tylko 10-osobowych) grup nastolatków zawsze osobiście.

 

Pomimo niebywałych zmian społeczno – gospodarczych w Polsce i na świecie w tym czasie, zainteresowań młodzieży itp., szykuje się już do 44 edycji, co jest chyba ewenementem radiowym nie tylko w skali naszego kraju.

 

„Przez 43 lata, piszą autorzy książki poświęconej tym konkursom i wyjazdom ich laureatów, jaka ukaże się w końcu kwietnia – recenzję piszę po lekturze jej egzemplarza sygnalnego otrzymanego z wydawnictwa – bez względu na pogodę polityczną i ekonomiczną w Polsce, Henrykowi udawało się zorganizować największy w kraju konkurs – mimo strajków, stanu wojennego, kryzysu, zmiany systemu politycznego czy „zmiany” laureatów i ich podejścia do życia.

 

W Trójce zmieniali się dyrektorzy, przyjaciele „Wakacji” odchodzi wraz z systemem, a na ich miejsce pojawiali się nowi. Zmieniali się sponsorzy, składy jury i tylko Henryk Sytner pozostał tam, gdzie zawsze był – w samym środku tego wszystkiego. Zwiedził z laureatami Stambuł, zanim upadła żelazna kurtyna. Wyjechał do Europy Zachodniej w czasach, gdyż mało kto myślał, że może się to udać. Zabrał laureatów do Australii, Tunezji i na Wyspy Kanaryjskie.”

 

A było ich przez te lata ponad 530, przy czym niektórzy byli nimi dwukrotnie, trójka trzykrotnie, a jeden nawet cztery razy, gdyż regulamin tego nie zabraniał. Wybranych spośród setek tysięcy uczestników tych konkursów. Tylko w roku 1975 było ich ponad 10 tysięcy! Zasada była prosta. Uczestnicy – kilkunastoletni słuchacze tego programu, uczennice i uczniowie, przede wszystkim początkujący, a nie doświadczeni kolarze – musieli zorganizować sobie, najwyżej w 2 osoby, turystyczny wyjazd na trasie co najmniej 60 km w dowolnym czasie. A następnie opisać ją i udokumentować zdjęciami, mapkami itp.

 

Był to, warto przypomnieć, okres ogromnych sukcesów kolarskich Polaków, a mistrz świata i zwycięzca kilku Wyścigów Pokoju Ryszard Szurkowski był wówczas idolem młodzieży nie mniejszym niż niedawno w skokach narciarskich Adam Małysz, czy obecnie Kamil Stoch. Zresztą Szurkowskiego, nie bez jego początkowo silnych oporów, udało się wciągnąć do pomocy i aktywnego współ patronowania „Wakacjom na Dwóch Kółkach”, co bardzo podniosło ich prestiż. Zainteresowanie młodzieży konkursem okazało się ogromne, pomysłowość w organizacji własnych kolarskich wyjazdów z której następnie pisano relacje czy tworzono kroniki, przechodziła oczekiwania.

 

„Dzięki fantazji – czytamy w książce – prace konkursowe przybierały formy modeli, makiet, gazetek ściennych, telewizorów, kanapek, rowerowych kół, pocztówek, płaskorzeźb, zielników, pudełek pełnych skarbów i wszelkich innych kreatywnych pomysłów. Jedną z nagrodzonych prac był globus, na którym stały miniaturowe domki, rosła trawa i biegły trasy rowerowe. Można było nim obracać, kręcąc małymi pedałami. Innym razem była to styropianowa kanapka, koło od roweru, jakaś makieta albo „zwykła kronika” pisana gotykiem”.

 

W wyborze przez jury laureatów preferowane były prace oryginalne, ciekawe, z dużym nakładem wysiłku oraz wykonane przez młodzież z małych miasteczek i wsi. Własnym wysiłkiem można niejako zapracować na przygodę życia, uważał autor programu. Trzymając się z dala od polityki i kumoterstwa. Niektórzy uczestnicy konkursów próbowali sukcesu w nim po kilka, nawet po siedem razy w kolejnych latach. A znalezienie się wśród laureatów było uważane za ogromny sukces życiowy. Potwierdzają to liczni zwycięzcy z poszczególnych lat do których udało się dotrzeć Robertowi „Robb” Maciągowi, bo to on głownie gromadził dane i pisał, korzystając z informacji lub listów i inny materiałów z archiwum Henryka Sytnera.

 

„Do dziś, zacytuję wypowiedź jednej z lauretek, Annę Szydeł – gdy słyszę w Trójce o 15:05 dźwięki Bicycle race, kręci mi się łezka w oku. W czasie kiedy nic nie wiedzieliśmy o otaczającej nasz rzeczywistości, nie mieliśmy kontaktu z wielkim światem, mieszkaliśmy w małym miasteczku na Kaszubach. Wakacje na dwu kółkach były dla nas oknem na świat, były możliwością poznania tego świata i ludzi. Pamiętam, jak bardzo czuliśmy się wyróżnieni i docenieni. O naszej bułgarsko-tureckiej przygodzie moglibyśmy z bratem rozmawiać godzinami, ciągle przypominając coś nowego.”

 

Zainteresowanie tym konkursem przekazywane było sobie wśród rodzeństwa i przyjaciół, a także z pokolenia na pokolenie. Wśród laureatów i uczestników wyjazdów pojawiają się również dzieci tamtych sprzed lat, mimo zmian w zainteresowaniach młodzieży rodzajami słuchanych rozgłośni i muzyki, zachęcone do tego przez rodziców. A byli podopieczni Henryka Sytnera m.in. dzięki możliwości poznania chociażby fragmentu innego świata, są dziś nierzadko inżynierami, lekarzami, naukowcami, dziennikarzami, politykami, czy nawet małżeństwami.

 

Książka ta jest właśnie o tych Wakacjach na Dwóch Kółkach z wieloma ciekawymi przygodami jakie podczas nich miały miejsce i obserwacjami, na przytacznie których szerzej nie ma tu miejsca. Wspomnę tylko m.in. o dołączeniu w Edirne przez tureckich kolejarzy poza rozkładem wagonu z lokalnego pociągu, w którym jechali nasi młodzi kolarze ze sprzętem, do zapchanego Orient Expressu aby mogli dotrzeć na czas do Stambułu. Zaginięcie wszystkich rowerów w Grecji i improwizowany program do czasu, aż się odnalazły. Czy o jeździe na rowerach w tropikalnym deszczu w Tunezji, aby przed nastaniem ciemności zdążyć na nocleg, bo nie miały one reflektorków.

 

Są w tej książce bardzo ciekawe spostrzeżenia, dla współczesnej młodzieży wręcz egzotyczne, na temat warunków życia w krajach socjalistycznych do których początkowo wyjeżdżali. Najczęściej zresztą do Primorska w Bułgarii, ze scenami widocznego już „umierania socjalizmu” w roku 1988. A także realia życia w PRL z „nie do pokonania” problemami ze zdobyciem białych butów. Bo odzież i czapeczki, oczywiście z tekstami i rysunkami reklamowymi, zapewniali sponsorzy.

 

A przecież grupa musiała wyglądać jednolicie. W rezultacie ojciec jednego z laureatów nie mogąc nigdzie kupić wymaganych, jakichkolwiek białych butów, zrobił je synowi sam. No i zmiany zachodzące wśród uczestników i laureatów tych konkursów na tle przemian społeczno – gospodarczych zachodzących w Polsce. Jest więc o czym poczytać i sądzę, że książka ta zainteresuje nie tylko dawnych oraz przyszłych uczestników tych radiowych konkursów.

 

Podczas lektury natrafiłem jednak również na kilka nieścisłości i błędów. W, dosyć skąpych, informacjach o Henryku Sytnerze, bo nie należy on do osób wylewnych, znalazłem wzmiankę, że jego praca magisterska (skończył teatrologię w PWST w Warszawie) o przedwojennej historii Teatru Ateneum i Stefanie Jaraczu, była pierwszą w Polsce Ludowej pracą napisaną na podstawie przedwojennej prasy. Otóż mam co do tego wątpliwości graniczące z pewnością, że autor myli się. Nie pisze co prawda w którym to było roku, ale na podstawie innych danych wygląda na to, że w 1956 lub nawet 1957.

 

Tymczasem już w latach 1954–1955 napisałem i wczesną wiosną obroniłem pracę magisterską na temat „Proza Mikołaja Gogola w polskiej krytyce literackiej okresu międzywojennego 1918-1939” (a mój przyjaciel z lat studenckich, późniejszy znany reżyser i znawca teatru, nieżyjący już Jerzy Koenig analogiczną, bo nasz profesor uznał, że temat jest zbyt obszerny na jedną pracę magisterską, o komediach Gogola) niemal wyłącznie na podstawie polskiej prasy, przy czym za okres ponad 120 lat. I bynajmniej nie uważam się za jakiegoś pioniera w tej dziedzinie.

 

Błędem jest – bo są to zupełnie inne organizacje, jedna państwowa, druga samorządowa branży turystycznej – nazywanie przedstawicielstwa Narodowej Organizacji Turystyki Austrii Izbą Turystyki i podobnie jej przedstawicielstwa w Polsce. Jego twórczyni i znakomita organizatorka Helga Bloder (aktualnie Bauer), zaprzyjaźniona do dzisiaj, mimo iż w Polsce nie pracuje już od dawna, z wieloma polskimi dziennikarzami turystycznymi, kierowała w Warszawie placówką Austria Werbung. Co kontynuuje równie znakomicie od kilkunastu lat jej następczyni Franca Maria Kobenter. Z tym, że z czasem przedstawicielstwo to zmieniło nazwę na Austria Info.

 

Z drobniejszych potknięć wspomnę jeszcze o paru zauważonych błędach językowych. Przykładowo znany rumuński kurort nad Morzem Czarnym nazywa się Eforia, a więc polska młodzież przebywała w Eforii, a nie w Eforie, co powtórzono w książce kilkakrotnie. To tak, gwoli ścisłości. Bo książkę, dosyć bogato ilustrowaną zdjęciami z poszczególnych wypraw oraz reprodukcjami artykułów prasowych itp. czyta się nieźle. Chociaż nie jest to raczej lektura dla masowego czytelnika literatury turystycznej i podróżniczej.

 

HENRYKA SYTNERA WAKACJE NA DWÓCH KÓŁKACH. Autorzy: Robert „Robb” Maciąg i Henryk Sytner. Wydawnictwo Helion, Gliwice 2014, str. 256, cena 39,90 zł. ISBN: 978-83-246-7421-3

Komentarze

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top