
Ukazała się rzeczywiście pozycja niezwykła, z najwyższej wydawniczej półki. Równolegle w językowej wersji polskiej i angielskiej. Album ten, wydany na znakomitym papierze i wydrukowany w Słowenii w jednej z najlepszych obecnie drukarni na świecie.
W dużym formacie 28 x 37,5 cm, ma objętość 400 stron i zawiera 780 zdjęć. Prezentowane były one na ekranie, a równocześnie w wersji papierowej podobnie jak średniowieczne inkunabuły: w księdze rozłożonej na specjalnych pulpitach. Waży ona bowiem 5 kg.
Z ekskluzywnych wydawnictw BOSZ-a cięższy – waży 6,5 kg – jest tylko album „Chopin”. Uznany za najpiękniejszą książkę roku 2009 i nagrodzony Medalem Europejskim oraz „Piórem Fredry”. Oglądając „Polskę” trudno wyobrazić sobie, aby i to dzieło nie zostało również zauważone i wyróżnione.

Prowadzący prezentację i dyskusję nad albumem Jerzy Kisielewski rozpoczął ją od stwierdzenia, że… wbrew logice ekonomicznej, BOSZ postanowił wydać piękny album prezentujący nasz kraj. Przypomniał również, że Wydawnictwo BOSZ – jego nazwa to zbitka dwu pierwszych liter imienia i nazwiska założyciela, a zarazem szefa, Bogdana Szymanika – działa od 1994 roku w sercu Bieszczadów.

Bogdan Szymanik opowiedział, jak widząc przedstawiciela Włoch wręczającego wysokim gościom przepiękny album poświęcony jego krajowi pomyślał: przecież my nie musimy być gorsi. Dodał, że praca nad najnowszym „dzieckiem” wydawnictwa trwała 2 lata. Opowiedział o niektórych jej szczegółach, np. o tym, jak pozyskiwał autorów tekstów i zdjęć. Mówiąc o treści albumu podkreślił jedność tych zdjęć ze zdjęciami. Zwracając uwagę, że w przypadku ostatniej jego części: JUTRO, jest to wizualizacja obiektów w trakcie budowy, jak np. Muzeum Żydów Polskich, albo będących jeszcze w fazie projektowania.

Wybieraliśmy zdjęcia – powiedział – wychodząc z założenia oraz projektu albumu pragnąc pokazać Polskę taką, jaką ona jest. Mimo kilkunastu tysięcy zdjęć będących do dyspozycji, ich wybór nie był łatwy, bo musiały one stworzyć jedną całość. Gdy pokazywałem te zdjęcia i album studentom słyszałem: to niemożliwe, aby to była Polska. A przecież album prezentuje tylko fragmenty naszego kraju. Pokazanie w tej formie całego wymagałoby ponad tysiąca stron albumu. W rezultacie jednak trudno znaleźć na rynku wydawniczym polskim, a nawet światowym, wielu książek tej klasy.

Podzielił się również niektórymi szczegółami pracy nad wstępem do rozdziału JUTRO. – Pisanie o Polsce przyszłości – wyznał – jest bardzo trudne. Nie wiadomo bowiem co wydarzy się nawet w najbliższym czasie. Uznałem to jednak za ciekawe wyznanie. Wyszedłem z założenia, że przyszłość Polski zależy od sytuacji gospodarczej i międzynarodowej. Zaś przyszłość narodu od szeroko rozumianej kultury. Uzyskiwanej od domów, żłobków i przedszkoli – po nieustanne kształcenie, które jest obecnie koniecznością. Wiedza i nauka rzutują bowiem na wszystko.
Podczas prezentacji albumu i dyskusji nad nim padały pytania m.in. jakie ma on szanse na rynku oraz dlaczego na wykorzystanych zdjęciach miast i miasteczek nie ma ludzi. Wydawca stwierdził, że widzi szansę dla „Polski” na rynku czytelniczym. W poprzednim systemie – powiedział – najbardziej nienawidziłem siermiężności na każdym kroku.

– Jest miejsce na rynku na takie książki – dodał Leszek Szurkowski. Bo za pośrednictwem ekranów telewizyjnych czy komputerowych nie jesteśmy w stanie przekazać wielu wartości. Ludzie chcą to i owo „dotykać”, rośnie zapotrzebowanie na ekskluzywność. I – dodam od siebie – trudno się z oboma panami nie zgodzić. Natomiast kwestię „braku ludzi” na zdjęciach miast czy obok zabytków architektury wyjaśnił, że był to świadomy wybór.
– Po paru latach – powiedział – zdjęcia takie byłyby nieaktualne, szybko zestarzały by się. Chcieliśmy natomiast aby było one ponadczasowe. Oglądając ten album i zdjęcia z niego oraz słuchając dyskusji przypomniało mi się odległe dzieciństwo. W roku 1938 ukazała się ogromna księga, większa i cięższa od prezentowanej przez BOSZ.

A ponieważ zainteresowałem się nim i jako uczeń drugiej klasy szkoły powszechnej umiałem już czytać, w nagrodę za dobre sprawowanie księga ta rozkładana była na biurku taty. I po dokładnym umyciu rąk mogłem ją czytać oraz – co interesowało mnie najbardziej – oglądać zamieszczone w niej zdjęcia i ilustracje.
Myślę, że „Polska” w wersji BOSZ ma szansę wzbudzić nie mniejsze zainteresowanie bez względu na wiek i narodowość. Przy czym, jak zapewniono podczas prezentacji, przed przeglądaniem tego albumu nie trzeba nawet myć rąk. Wszystkie strony pokryte są bowiem cieniutką warstewką specjalnego lakieru, któremu nie zaszkodzi nawet parę kropel dobrego wina.

Zdjęcia autora.