Nietypowa była tematyka pierwszego listopadowego spotkania w cyklu „Goście Globtrotera”. Koncentrowała się ona wokół szans i zagrożeń polskich firm rodzinnych w Unii Europejskiej. Okazało się, jak wielkie one mają znaczenie nie tylko dla naszej gospodarki i zatrudnienia, ale także perspektyw życiowych części przyszłych emerytów. Gośćmi SD-P „Globtroter” byli: prof. dr Andrzej Blikle – prezes Stowarzyszenia Firm Rodzinnych w Polsce, Ryszard Florek – twórca i właściciel firmy „Fakro”, drugiego pod względem wielkości producenta okien dachowych, reprezentujący Fundację „Pomyśl o Przyszłości” z siedzibą w Nowym Sączu oraz Jarosław Chołodecki – członek zarządu tej fundacji.
Prof. A. Blikle w bardzo ciekawym wystąpieniu poinformował, że w Polsce działa około 1,5 miliona firm rodzinnych. Wytwarzają one około 40-50% PKB i zapewniają około 60% miejsc pracy w kraju. W odróżnieniu od innych firm, celem ich działalności jest nie maksymalizacja zysku, lecz czasu trwania. Planują one swój rozwój na 20 – 30 lat naprzód. Najstarsze w świecie istnieją już od 40 pokoleń. U nas wiele od kilku, przekazując kierowanie nimi z jednego na następne.
Ma to istotne znaczenie także dla systemu emerytalnego przynajmniej części społeczeństwa. Wprowadzony przez niemieckiego kanclerza Bismarcka polegający na utrzymywaniu emerytów ze składek osób czynnych zawodowo, stosowany też w Polsce, wyczerpuje bowiem swoje możliwości. Był on dobry, gdy gospodarki rozwijały się, zatrudnienie rosło, a ludzie żyli krócej. Aktualnie w Polsce emeryci stanowią około 14% w stosunku do osób czynnych zawodowo i już są problemy ze znalezieniem pieniędzy na wypłaty emerytur.
W 2050 roku emerytów będzie, według prognoz, już 33%. W perspektywie, bez istotnych zmian, jedna osoba pracująca musiałaby utrzymywać nie tylko siebie i własną rodzinę, ale także jednego emeryta. W przypadku firm rodzinnych ich właściciele przekazują następcom spadek, a więc i prawo do dożywotniego korzystania z niego. Co w istotny sposób zmniejsza ich potrzeby zaopatrzenia emerytalnego w innych formach.
Stowarzyszenie, któremu prezesuje profesor, założone zostało w 2008 roku i aktualnie skupia tylko około 300 członków. Podobnych w Unii Europejskiej jest wiele. Zajmują się przede wszystkim działalnością na rzecz poprawy warunków funkcjonowania firm rodzinnych, ale także relacjami i dialogiem między juniorami i seniorami kierującymi tymi firmami. Praktyka wykazuje, że brak następców oznacza przeważnie likwidację firmy oraz zwalnianie zatrudnianych przez nią pracowników.
Ryszard Florek przedstawił poglądy fundacji „Pomyśl o Przyszłości” na temat szans i zagrożeń polskich firm rodzinnych w Unii Europejskiej. W ilustrowanym wykresami i tabelami wystąpieniu zwrócił uwagę, że jej biedniejsze, przyjęte przed niespełna 10 laty kraje, nie tylko nie zbliżają się pod względem poziomu życia i dochodów do najbogatszych, ale wręcz oddalają. Wejście do UE przyniosło bowiem konieczność konkurowania z krajami dużo silniejszymi gospodarczo, przy czym na nierównych warunkach.
Każde państwo, także Polska, sama musi zadbać o swoją silną pozycję. Budując model kapitalizmu opartego na własnym kapitale. Jego źródłem są firmy rodzime i rodzinne. Związane są one mocniej ze swoimi miejscami pochodzenia, zamieszkania i nawet gdy już rozwiną się w duże przedsiębiorstwa i zbudują nowe fabryki zagranicą, pozostawiają swoje centra w kraju.
Na likwidacji granic w UE skorzystały przede wszystkim koncerny z dużych krajów „starej” Unii, dysponujące tzw. efektem skali osiągniętym na dotychczasowych rynkach. Przewaga ekonomiczna tych firm jest przeważnie dużo większa, niż korzyści przedsiębiorstw w „nowych” krajach UE uzyskiwane dzięki niższym, lokalnym kosztom pracy. Prowadzi to do upadku krajowych, narodowych firm, nie będących w stanie konkurować z paneuropejskimi przedsiębiorstwami.
Niewielu ludzi – usłyszeliśmy – zdaje sobie u nas sprawę z faktu, że gdy kupują produkt wytworzony w Polsce przez zagraniczny koncern, to płacą dodatkowo za tzw. koszty korporacyjne: zarządzania, opłaty licencyjne, nadzór technologiczny, finansowy, odsetki od kredytów wewnętrznych. Koszty te mogą sięgać nawet 30% wartości zakupionych przez nas towarów. Dosyć szokująca dla uczestników spotkania okazała się informacja, że – na podstawie zbadanych przypadków – koszty korporacyjne wynosiły średnio 15% ceny towarów, gdy koszty osobowe tylko 12%.
Wyjaśnia to m.in. dlaczego płace w Polsce są tak niskie w porównaniu z zachodnimi. Polskie firmy nie posiadając efektu skali, gdyż są przeważnie kilkadziesiąt lub kilkaset razy mniejsze od swoich zachodnich konkurentów, nie są w stanie, na zasadzie wzajemności, konkurować z nimi na zachodnioeuropejskich rynkach. Zwłaszcza w sytuacji, gdy unijne prawo dotyczące nadużywania pozycji dominującej jest przez Komisję Europejską interpretowane na korzyść wielkich koncernów.
Jak na razie polskie rodzime i rodzinne firmy usiłujące rywalizować na rynku globalnym o sukces, zdane są na siebie. Nie uzyskując od naszych władz wsparcia. – Nadszedł czas – stwierdził R. Florek i trudno nie zgodzić się z nim – aby nie tylko przyciągać zagraniczne inwestycje do Polski, ale także wspierać ekspansję naszych na rynki zagraniczne. Jeżeli uda się, wtedy w kraju powstaną setki tysięcy dobrze płatnych miejsc pracy.
Tu będą bowiem centrale globalnych polskich firm, w Polsce będą one płacić podatki oraz dokonywać się będzie rozwój kraju na miarę XXI wieku. Wystąpienia gości wywołały wiele pytań oraz ożywioną dyskusję. Uczestnicy spotkania otrzymali również bardzo ciekawe opracowanie przygotowane przez Fundację „Pomyśl o Przyszłości”: „Dlaczego? W Polsce zarabiamy 4 razy mniej niż w bogatych krajach Europy Zachodnie i przestaliśmy się do nich zbliżać.”
Zdjęcia autora