W Tunezji słońce grzeje naprawdę

Jest gorąco, zielono i pachną kwiaty, a spacery szeroką plażą są prawdziwym ukojeniem. Ale nie tylko po słonce i zabawę warto tam pojechać. Wystarczy rozejrzeć się bacznie, aby spotkać się oko w oko z Historią, albo uroczą innością arabskich miast.

 

 

 

 

 

 

 Wiosna, czyli lato

Tunezyjska wiosna, to zielone pola, maki i mnóstwo innych kwiatów. Nawet są bociany, które mało patriotycznie nie wróciły do zimnej Polski. Bo u nas tak mamy dopiero w czerwcu. Tak zielono wygląda jednak wybrzeże kraju, który zajmuje terytorium wielkości połowy Polski. To tu uprawia się większość warzyw i owoców. Wokół Hammametu są też winnice, które uważane są za najlepszą pamiątkę po Francuzach. Miejscowe czerwone wino Mornec jest wyjątkowo udane. Bliżej Sahary uprawne pola ustępują gajom oliwnym. Później już tylko piasek i oazy.

 

Zielone złoto

Oliwki są skarbem Tunezji. Rośnie tu około 60 milionów drzew oliwnych, które utrzymują wiele rodzin w tym dziesięciomilionowym kraju. Tegoroczne zbiory niedawno się zakończyły (trwają od listopada do lutego). Dobrze jest wiedzieć, że bez konserwantów można przechować tylko owoce z pestką, zwaną sercem oliwki. Po wymoczeniu, aby straciły swą gorycz, mogą stać nawet trzy lata. Najlepszą miejscową oliwą jest Ruspina (stara nazwa Monastiru).

Już w czasach Cesarstwa Rzymskiego stąd pochodziło 60 procent oliwy. Były to niebagatelne ilości, bo jeden Rzymianin potrzebował rocznie 65 litrów oliwy – do celów spożywczych 30 litrów, do masażu drugie 30 litrów, cztery litry do oświetlenia i jeden litr wyłącznie do celów leczniczych. Również dzisiaj Tunezyjczycy nie wyobrażają sobie życia bez dobrej oliwy. Tradycyjne śniadanie tunezyjskie, to chleb maczany w oliwie, która jest również podstawowym kosmetykiem i lekarstwem.

Mieszkająca od 20 lat w Tunisie Barbara Zghidi, przedstawicielka liczącej 600 osób tunezyjskiej Polonii, nasza przewodniczka i skarbnica wiedzy o Tunezji, chwali sobie życie tutaj. Mówi, że jeszcze dzisiaj starsze kobiety ze łzami w oczach wspominają poprzedniego prezydenta, Habiba Burghibę, który rządził nieprzerwanie przez 31 lat. Wprowadził on, prawdopodobnie pod wpływem swojej francuskiej żony, bardzo korzystne dla kobiet przepisy, tworząc z Tunezji najlepszy dla kobiet kraj muzułmański. Nawet kobiety za kierownica są uprzywilejowane. Żaden policjant nie ośmieli się zatrzymać samotnie jadącej kobiety, aby nie być posądzonym o molestowanie.

 

 

 

 

Nie tylko morze i plaża

Tutejsze wybrzeże, to wspaniałe plaże (najpiękniejsze są między Sousse i Hammametem), ale są miejsca, dla których warto zejść z plaż, tym bardziej, że przejazdy pociągiem lub autobusem są tanie, a nawet opłaca się korzystać z  taksówek, białych – międzymiastowych, lub żółtych – miejskich. Ich kierowcy bezbłędnie wyłuskują turystów z tłumu. Trzeba tylko pamiętać o ustaleniu ceny przed jazdą.

Jednym z takich miejsc jest portowe miasto Sousse, z medyną, której mury do dziś otaczają miasto pierścieniem. Przerwane zostały w jednym miejscu, gdy miasto zbombardowali alianci podczas II wojny światowej. Kiedyś było w nich osiem bram. Zachowały się trzy. Wśród zabytków dominuje Ribat – najsłynniejsza i najlepiej zachowana w Tunezji forteca, wzniesiona w IX wieku. Teraz służy za szkołę teologiczną i klasztor. Imponujący jest również pochodzący z IX wieku Wielki Meczet.

Z tarasu jednej z miejscowych knajpek widać morze białych, płaskich dachów nad błękitem zatoki i portem. Kolorytu większym miejscowościom nadają suki, czyli targowiska, gdzie można kupić chyba wszystko. Targowanie się przed zakupem, to podstawa. Najlepiej przedtem sprawdzić ceny w państwowych sklepach (są w każdej większej miejscowości), w którym ceny są stale.

Niedaleko Sousse  (ok. 7 km), dokąd spokojnie można dojść szeroką plażą, znajduje się uroczy Port El Kantaoui, z przystanią jachtową, restauracjami i sklepami z pamiątkami. Łodzie i biało-niebieskie domki wyglądają tu wyjątkowo malowniczo. Port El Kanaoui słynie też z dochodzącego aż do plaży 28. dołkowego pola golfowego, które jest jednym z wielu pól golfowych, zbudowanych ostatnio w Tunezji.

 

Wakacyjne eldorado

Na południowy wschód od Tunisu leży stolica tunezyjskiego przemysłu turystycznego – Hammamet ogromne skupisko nowych hoteli (różnej kategorii), ciągnących się kilometrami wzdłuż wybrzeża. W pobliżu południowej dzielnicy, Hammamet Yasmine, znajduje się Aquapark i największy w regionie park rozrywki Carthage Land z labiryntami, zjeżdżalniami i mini zoo z małpami, tygrysami i wielbłądami.

Sam Tunis wymaga co najmniej kilkudniowego pobytu, aby poznać jego wyjątkowość. Od ubiegłego roku prowadzi do niego nowoczesny most przerzucony przez słone jezioro sąsiadujące z miastem. To dar Japonii, od kilkudziesięciu lat wyjątkowo zaprzyjaźnionej z Tunezją. Mamy zbyt mało czasu, więc tylko pobieżnie poznajemy Kartaginę, która jest dzisiaj ekskluzywnym przedmieściem Tunisu, gdzie swoje wille mają najbogatsi. Tu też znajduje się pałac obecnego prezydenta Tunezji, tylko do obejrzenia, bo zakaz fotografowania, włącznie z konfiskatą aparatu, jest bezwzględnie przestrzegany.

Łatwiej poznać można pobliskie Sidi bou Said, przez miejscowych nazywane po prosu Sidi bou. Wprawdzie już teraz są tam tłumy turystów, ale miejsca w kultowych knajpkach, w których siadywali najwięksi artyści: Paul Klee, Simone de Beauvoir, Wassily Kandinsky, Henri Matisse, Gustaw Flaubert czy Antonie de Saint-Exupery można znaleźć bez problemu. Tam wyjątkowo smakuje słodka,  miętowa herbata z kilkoma orzeszkami pinii. Nic dziwnego, że w Sidi bou mieszka śmietanka Tunezji. Śliczne białe domki, ozdobne, niebieskie okna i drzwi, kręte uliczki i zapach morskiej bryzy docierający z położonego u dołu skarpy morza. Te kolory, tak charakterystyczne dla południowych krajów, są wynikiem wieloletniej praktyki. Biały, bo najlepiej odbija promienie słoneczne, których tu nie brakuje, a ten typowy tunezyjski jasny niebieski najwolniej płowieje na słońcu, i …odstrasza owady.

 

 

Kamienie z duszą

Przez ostatnie trzy tysiące lat na tych ziemiach bywali chyba wszyscy, od Fenicjan po najliczniejszych dzisiaj (98 procent) Arabów. Góry na południu zamieszkują Berberowie, rdzenni mieszkańcy Maghrebu, koczownicze plemiona Nomadów i Tuaregowie. Najprościej można ich rozpoznać po kolorze noszonego turbanu (czarny – Tuaregowie, niebieski – Berberowie i Nomadzi), czy po kolorze tatuaży (Berberowie – wyłącznie zielony), ale najbardziej różnią się kulturą, i  tradycjami. Jedne z najcenniejszych budowli pozostawili jednak Rzymianie, dla których dzisiejsza Tunezja była jedną z prowincji (Africa Proconsularis). Dzięki nim dziś możemy podziwiać wspaniałe mury Koloseum w El Jem, wpisanego na Listę Światowego Dziedzictwa Przyrodniczego i Kulturalnego UNESCO, które są nawet lepiej zachowane od tych w Rzymie. To tu, na arenie Koloseum w El Jem, walczył Russell Crowe w filmie Gladiator.

Zresztą Tunezja była planem wielu filmów. Monastir „grał” Jerozolimę w filmie „Jezus z Nazaretu”, w Tunezji kręcono „Poszukiwaczy zaginionej arki”, „Angielskiego Pacjenta”, czy  „Mroczne Widmo” i „Atak Klonów” z serii Gwiezdne Wojny, ale też „W pustyni i w puszczy” i film reżyserowany przez Romana Polańskiego, „Piraci z Karaibów”.

 

                                                                                          

 

 

Rzymskie pamiątki

            Niezwykłe wrażenie robią ruiny Thuburbo Majus – dawnego rzymskiego miasta – z potłuczonymi kolumnami, resztkami murów forum, świątyń, term i amfiteatru pośród pól. Dla niektórych to tylko kupa kamieni, dla innych cuda przeszłości.

            Jadąc drogą z El Fahs doTunisu z daleka można podziwiać potężne mury akweduktu zbudowanego za czasów Hadriana. Doprowadzano nim wodę z gór Zaghouan do Kartaginy. Jego budowa pochłonęła znaczne sumy pieniędzy, bo koszt budowy jednego kilometra równał się wysokości rocznej pensji rzymskiego senatora. Ukończony akwedukt ciągnął się na długości 140 kilometrów.

 

 

 

 

 

 

 

Co warto przywieźć z Tunezji?

Słynną daktylową nalewkę z klasztoru św. Józefa, znajdującego się w miasteczku Tibar (w strefie bezcłowej na lotnisku).

Harissę – ostrą pastę z papryczek chilli, czosnku, soli i kminku w kolorze czerwonym (miejscowa viagra)

Słodkie, miodowo-daktylowo-orzechowe ciasteczka.

Świeże daktyle, które powinny być jasne, aż przezroczyste, lekko omszałe.

Z cięższych rzeczy (trzeba pamiętać o ograniczeniach wagowych bagażu) wyroby skórzane, dywany, lampy lub wspaniałe, kolorowe garnki do zapiekania i duszenia warzyw lub mięsa.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 Tygodniowy wyjazd Mega Fun Tour dla swoich najlepszych agentów na wybrzeże Tunezji zorganizowało biuro Sun&Fun w dniach 8-15 kwietnia 2010 roku.

Komentarze

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top